poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 12

Ciemnośc. Nie czułam całego ciała. Powieki migotały mi przed oczami w przerażliwym strachu. Dookoła było cicho, jedynie cykanie zegara przerywało paniczny spokój. Chciałam się ruszyć lecz nie mogłam, po pewnym czasie usłyszałam w oddali szepty. Dobiegały one z innego pomieszczenia, prawdopodobnie znajdującego się tuż obok tego, w którym się znajdowałam. Słowa wypowiadane były zbyt słabo, aby można było cokolwiek usłyszeć, o czym toczy się rozmowa.
- Pomocy! - krzyknęłam chrypniętym głosem.
Nic nie podziałało, chciałam wrócić do domu, pośmiać się z mamą na kanapie przed telewizorem, nawet iść na lekcje matematyki i zostać wyśmianą przy wszystkich przy tablicy, ale nie chciałam być tutaj. Zimno, wilgotno, bez jedzenia i wody nie mając pojęcia co się zaraz stanie. Nagle drzwi do pokoju uchyliły się, a za nimi wszedł Mario. Przez chwilę stanął w bezruchu, a następnie przybliżył się do leżącej mnie w kącie oświecając światło i zmuszając moje oczy do mrużenia. Miałam rację, pomimo światła, ściany, sufit i podłoga miały kolor czarny. Do pomieszczenia nie wpadało żadne światło z zewnątrz, prawdopodobnie nie było tam w ogóle okien.
- Możesz wstać? - spytał Mario stojąc nade mną.
- Nie - odpowiedziałam z żalem.
Chwycił mnie za nadgarstek, gdzie dopiero teraz zauważyłam jak wenflon, wbity do żyły głownej i prowadzący kabelek do wielkiego woreczka, jakie znajdują się w szpitalach do przechowywania krwi ściąga ze mnie kroplę po kropelce. Gotze odciął prawie pełny woreczek i przypiął nowy, zupełnie pusty.
- Chcę wrócić do domu - poprosiłam.
- A ja chciałem współpracy - uśmiechnął się i pogładził po moich włosach.
- Obiecuję, że teraz zrobię wszystko. - wydusiłam.
- No nie wiem, aniele. Już wiele razy mnie zawiodłaś, ukryłaś dużo spraw, o których miałem prawo wiedzieć. - popatrzył mi się prosto w oczy.
- Przepraszam - zaszlochałam. - Proszę, daj mi wrócić do domu, chcę chociaż wiedzieć, że moi bliscy są bezpieczni. - dodałam.
- Louis ?! - zawołał Mario zupełnie ignorując moje słowa.
- Tak? - spytał Tomlinson stojąc już w drzwiach.
- Weź ją, wiesz gdzie. - rozkomendował i zniknął.
Patrzyłam się jak osłupiała w Louis'a, bałam się wszystkiego, cokolowiek bym nie zrobiła mogłoby być potwornym błędem kosztującym mnie i innych, których kocham. Nie miałam wyjścia musiałam współpracować.
- Proszę pomóż mi się stąd wydostać- powiedziałam załamującym się głosem.
- Jesteś śmieszna - uśmiechnął się chytro i unióśł mnie z moimi wszystkimi kroplówkami. Wyszliśmy na korytarz, w którym kolory odznaczały się już nieco jaśniejszymi barwami brązu. Weszliśmy do kolejnego pomieszczenia, w którym panował zupełnie inny klimat. Cały pokój został urządzony w nowoczesnym stylu. Meble, głownie regał, dwa blaty i coś przypominającego lodówkę były zrobione na wysoki połysk. Na przeciwko znajdował się zwykły drewniany stołek, na którym Louis ostrożnie mnie posadził.
- Siedź tu i się nie ruszaj - powiedział i zmierzył mnie zimnym wzrokiem wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
Długo nie byłam sama, zaraz po nim wszedł Mario z Christianem. Oby dwoje szczerzyli się jakby wygrali w Lotka.
- No więc Nina, zacznijmy nasze posiedzenie. - oznajmił Mario opierając się o jedną z szafek. - Jeśli nam wszystko powiesz, istnieje szansa, że Cię odwieziemy do domu. - dodał.
Na myśl o tym oczy otworzyły mi się szerzej, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale nie na długo.
- Kim jest tajemniczy blondyn, którego Louis spotkał u Ciebie? - spytał Christian grzebiąc coś w papierach na regale.
- Nie znam go - skłamałam lekko się wahając.
- Jak się nazywa? - spytał ponownie.
- Nie wiem. - odpowiedziałam czując jak drgawki we mnie narastają.
- Gdzie znajduje się teraz? - kontynuował.
- Nie mam pojęcia. - oznajmiłam.
- Dwa pierwsze kłamstwa, ostatnie prawda. - wtrącił Mario przyglądając mi sie stanowczo z załorzonymi rękami.
- Nie prawda. - zaprotestowałam czując jak narasta ból w klatce piersiowej.
- Przejdźmy dalej. - rozkomendował Gotze.
- Gdzie jest zegarek i od kogo go masz? - zapytał opierając się obok Mario.
To pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Jaki zegarek,czy chodzi o ten naszyjnik od Igora? Co było w nim takiego wyjątkowego?
- Nie wiem, o czym mówicie. - odpowiedziałam.
- Ale się domyślasz. - oznajmił Gotze dalej wpatrując się we mnie. Trwaliśmy tak jeszcze w milczeniu około 5 minut.
Mario w końcu wyszedł, a Christian zbliżył się do mnie zniżając się do moich oczu.
- Posłuchaj, jeśli zaraz nam nic nie powiesz, ani nawet nie wyrazisz choć trochę chęci, będziemy zmuszeni do wykonania drastyczniejszych metod. - zagroził mi wykrzywiając usta w chytrym uśmiechu.
- Ja nic nie wiem - wyszeptałam.
- Kłamczucha - uśmiechnął się szerzej i wrócił na swoje stare miejsce w momencie, gdy ponownie wszedł Mario, a za nim kolejna osoba. Zbladłam i nie wiedziałam jak zareagować. To był Robert Lewandowski. Widać było po jego mimice twarzy, że również nie jest tą całą sytuacją mile zaskoczony. Musiałam się trochę uspokoić widząc jak Mario dziwnie mi się przygląda.
- Poznaj Roberta. - uśmiechnął się Christian wskazując na Lewego. - Chciałabyś autograf, co ? - spytał z ironią.
Nie skomentowałam tego, byłam w totalnym szoku. Co on tu do cholery robił?! Nie mogłam dać po sobie nic poznać, widziałam jak Mario coś nie odpowiadało, zupełnie tak jakby się czegoś domyślał. Przez moment nastąpiła cisza. Nikt ani drgnął, a w przestrzeni było słychać tylko mój nerwowy oddech.
- Robert skosztuj, naprawdę dobra. - zwrócił się Mario do Lewego.
Widziałam jak nie wiedział co ma zrobić, popatrzył na mnie, a następnie stanął tuż nade mną.
- Ile mogę? - spytał Robert.
- Pięć - odpowiedział Gotze.
Robert nad niczym się nie zastanawiając odchylił mi głowę do tyłu i zatopił się w mojej szyi. Poczułam lekkie ukłucie, a następnie pożar rozprzestrzeniający się po całym moim  ciele, ból był potworny, jednak dużo mniejszy niż od Mario. Czułam jak słabnę, próbowałam się wyrwać, ale zamiast tego po prostu padłam na ziemie, widząc wszystko za mgłą. Zauważyłam jak ktoś mnie wynosi i kładzie, w tym samym ciemnym pomieszczeniu co wcześniej. Zasnęłam.

***

- Nina? - spytał Robert, którego rozpoznałam poprzez rozespane oczy.
- Co ty tu robisz? - spytałam zaciekawiona siadając.
- Co jakiś czas ... - urwał. - Muszę spełniać jego zachcianki. - dokończył spuszczając głowę.
- Nie możesz od niego uciec?  - spytałam.
- Nie, ale nie pozwolę żebyś tu została - powiedział porażając mnie swoimi tęczówkami.
- Zobaczysz, uciekniemy razem. Tylko trzeba teraz pomyśleć jak. - oznajmiłam przytulając się.
- Zaufaj mi, do jutra już Cię tu nie będzie. Musimy coś zrobić, bo inaczej dostanie to czego chce. - powiedział.
Nagle uświadomiłam sobie tak naprawdę co mnie czeka.
- Który dzisiaj jest? - spytałam przerażona.
- Dwudziesty ósmy. - odpowiedział zdziwiony moją niewiedzą.
- Jak to możliwie?! Przecież dopiero była połowa miesiąca. Przespałam całe święta! - spanikowałam.
- Ciii... - przytkał mi usta dłonią - nie możemy tak hałasować.
- Co z moją rodziną?  -spytałam.
- Wszystko w porządku, wszyscy są w przekonaniu, że jesteś na zjeździe. - uspokoił mnie.
- Dalej mieszkają u Filipa? - spytałam ponownie.
- Wrócili już do domu, ale spokojnie nic im nie będzie, Igor cały czas nad wszystkim czuwa. Nie wie gdzie jesteś, cały czas Cię szuka. - powiedział.
- A ty wiedziałeś? - spytałam w szoku.
- Domyślałem się, ale wierz mi to nie byłoby najlepsze rozwiązanie mówiąc mu gdzie jesteś. Tylko by narobił chaosu, a na końcu i tak by go zabili, a ty byś już tu została czekając na swoją śmierć. Trzeba wymyśleć coś bardziej odpowiedzialnego. - powiedział i wstał. - Tak jak mówiłem, do jutra już Cię tu nie będzie. - zniknął zamykając za sobą drzwi.
Jak mogłam przespać całe dwa tygodnie, ile krwi musiało zostać ze mnie spuszczonej, że byłam w tak żałosnym stanie? Mario kłamał, że mnie wypóści, tak naprawdę nabijał się z mojego braku czasu i naiwności. Miałam tylko dwa dni, w których mogłam rozmyśleć plan jak dalej przeżyć. Dwa dni do zastanowienia się nad swoim marnym losem. Dwa dni, aż nie pozostanie ze mnie ani jedna kropelka krwi. Dwa dni do uratowania świata.





Następny rozdział 13.03

4 komentarze: