sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 26

- A no tak, rozumiem. Po prostu wcześniej uraziłam Twoje cenne ego i nie możesz tego przeboleć - zachichotałam, jednak całe moje ciało zaczęło drżeć ze strachu.
- Czy ty możesz się w końcu zamknąć?! - krzyknął Louis jeszcze bardziej napierając mną o ścianę.
- I tak mnie nie zabijesz, więc w zasadzie jesteś skończonym dupkiem, który nic nie może - zagryzłam lekko dolną wargę na co Louis jeszcze bardziej się rozpromienił.
- A kto powiedział, że śmierć jest najgorszym cierpieniem? - wyszeptał mi do ucha, a następnie przejechał ręką po moim udzie.
- Nic mi nie zrobisz. - oznajmiłam, na co chłopak wyszczerzył wszystkie zęby.
- Jeszcze będziesz mnie błagała o śmierć. - wypowiadając te słowa przerzucił mnie przez ramię, a następnie wprost na łóżko.
Upadłam prosto twarzą w materac. Nie czekając podniosłam się na czworaka i jak kompletna sierota zeszłam z łóżka stojąc na równo z Tomlinsonem.
- I co teraz? - spytał dalej mocno rozbawiony.
- Przecież to ty tutaj rządzisz. - dogryzłam, jednak moj głos z każdym bliższym krokiem Louisa w moją stronę załamywał się coraz bardziej.
Chłopak ponownie chwytając mnie za biodra rzucił na łóżko, tym razem przytrzymując mnie z każdej strony.
- Zejdź ze mnie - syknęłam.
- Przecież ja tutaj żądze, sama to przed chwilką powiedziałaś. - zachichotał ściskając jeszcze bardziej moje ręce.
Delikatnie zaczął całować moją szyję, co przyprawiało mnie o coraz większe mdłości. Za każdym razem kiedy sprawiał mi ból przenikał moje oczy. Bawiło, a wręcz posilało go moje cierpienie. W nieoczekiwanym momencie mocno wgryzł się w moją szyję. Moje dłonie od uścisku były już lekko purpurowe, a całe ciało zaczęło niemiłosiernie piec zmuszając mnie do gardłowego jęku. Louis oderwał się ode mnie, a następnie mocno przygniótł mnie całym ciałem do łóżka.
- To co teraz zrobimy? - uśmiechnął się, poczułam jego oddech na swojej twarzy przez co lekko się skrzywiłam.
- Twoje ego nie zostało jeszcze dostatecznie wyleczone? - wydusiłam pomimo okropnego bólu w okolicach przełyku.
Nie odpowiadając na moje pytanie wykrzywił szyderczo usta mierząc mnie wzrokiem. Nagle poczułam delikatną ulgę na już wolnych dłoniach, były zupełnie fioletowe przez co nie potrafiłam nimi ruszyć w żaden sposób. Wzdrygnęłam się na dotyk kiedy przejeżdżał dłonią po całym moim ciele.
- Nie dotykaj mnie. - rozkazałam.
- Niestety nie mogę Cię posłuchać. - zatrzymał się, a następnie zaczął mnie całować, pomimo mojego sprzeciwu nie miałam siły. Czułam się potwornie upokorzona. Nie mogłam nic zrobić, łzy zaczęły spływać po moich policzkach, czując coraz bardziej i głębiej dotyk Louis'a.


***


Siedziałam na przejrzystej i słonecznej plaży. Promienie słońca lekko grzały moje ramiona. W mocno błękitnej wodzie Franek, mama i tata grali w piłkę, a ich uśmiechy pozostawały na ich twarzach przez cały czas. Postanowiłam położyć się na plecach, aby nieco opalić brzuch. Ułożyłam wygodnie głowę na ramieniu Igora, który spał tuż przy mnie, a ręką chwyciłam dłoń Roberta, który znajdował się po mojej drugiej stronie. Wiatr lekko rozwiewał moje włosy i łaskotał delikatnie mój nos. Było mi tak dobrze.
- Nina chodź do nas! - krzyknął tata w moją stronę, trzymając piłkę plażową w rękach.
- Zostań. - usłyszałam cichy głos Igora.
Co mam zrobić iść do mojej rodziny, czy zostać na plaży? Nagle zobaczyłam nadchodzące granatowe chmury nad nami. Franek zaczął przeraźliwie krzyczeć i płakać. Próbowałam się do nich przedostać, ale uniemożliwił mi to Robert. Co się dzieje? Poczułam ogromny ucisk w klatce piersiowej, wszystko stało się szare i bezduszne. Moja rodzina zupełnie zniknęła. Zostałam sama biegnąc w nieskończoność.


***

Przetarłam oczy, widząc wszystko jak przez mgłę. Niestety chwilę później już tego pożałowałam. Dalej byłam w tym przeklętym pokoju. Błagałam tylko żeby nikogo w nim nie było oprócz mnie. Usiadłam powoli podtrzymując się lekko na rękach. Przy biurku siedział Tomlinson zapisując coś w jakimś zeszycie. Od razu osunęłam się w jak najdalszy kąt od niego. Wszystko mnie bolało, jednak najbardziej czułam się zraniona wewnątrz, wszystkie moje uczucia zostały zdeptane i zakopane głęboko. W tej chwili byłam nikim, tylko chodzącym workiem, z którego można czerpać wszelakie przyjemności.
- Wyspałaś się? - spytał Louis stając i idąc w moją stronę.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, nawet na niego spojrzeć. Czując jak zbliża się coraz bardziej dostawałam coraz większych drgawek. Chwila, co ja robię? Czy właśnie dałam się złamać i dać im kolejną satysfakcję?
- Zadałem Ci pytanie! - krzyknął zniecierpliwiony. Poczułam gorące pieczenie na policzku.
- Tak. - odpowiedziałam głucho nie poznając własnego głosu.
- Było Ci dobrze? - zachichotał kucając tuż przede mną.
Nie wytrzymałam, z całej siły jaką w sobie jeszcze zebrałam walnęłam pięscią w jego głowę. Szybko oderwałam się od ściany i podbiegłam do drzwi, które były oczywiście zamknięte.
- Pomocy! - zaczęłam wrzeszczeć jednak nikt nie odpowiadał. Poczułam chłodne dłonie na swoich biodrach, a już za chwilę leżałam nieruchomo pod oknem po drugiej stronie pokoju. Słysząc coraz bliższe kroki modliłam się o litość w ciszy. Niestety po chwili poczułam nieprzyjemny ból w okolicach brzucha. Starałam się nie myśleć o bólu, który cały czas zadawał mi Louis kopiąc mnie bez opamiętania. Skuliłam się w kłębek powoli odpływając.


***


- Nina! - usłyszałam przerażony głos mamy. Znajdowałam się na jakimś odludziu, wszędzie latały liście, śmieci. W okół znajdowało się kilka poprzewracanych i potwornie zniszczonych drzew.
- Mamo! - zaczęłam szlochać.
- Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie. Ja, Franek i tata, pamiętaj. - jej głos się coraz bardziej oddalał. Usiadłam bezradnie na brudnej podłodze i schowałam głowę w twarz cały czas płacząc.


***


Tym razem nie chciałam otwierać oczu. Leżałam przez dłuższy czas w tej samej pozycji, nie wiedząc czy w ogóle będę w stanie się poruszyć. W pewnym momencie ktoś przerzucił mnie przez ramię sprawiąjąc przy tym potworny ból w każdej części mojego ciała. Otworzyłam lekko powieki i ujrzałam plecy Louis'a, co spowodowało we mnie jeszcze większy ból. Szliśmy jakimś długim jasnym korytarzem. Jedyne co widziałam to zadbany dywan w kolorze waniliowym, na który kapała moja krew od pokoju, aż przez całą drogę. Louis zszedł po schodach, a następnie opuścił mnie na kanapę, która znajdowała się w dosyć przestronnym i nowoczesnym salonie połączonym z przepiękną kuchnią. Leżałam tak jak mnie ułożono na początku, czyli wpatrzoną w sufit. Nawet nie zwracałam uwagi co się w okół mnie dzieje, kto z kim rozmawia i ile oraz kto się w okół mnie znajduje.
- Kochanie, no chyba, że chcesz żebym spotkał się z twoim bratem. - nagle usłyszałam wyrywając się z półsnu. Chciałam momentalnie wstać jednak zamiast tego wydałam z siebie potworny jęk i przewróciłam się na bok, gdzie ujrzałam siedzącego na ziemi przy mnie Mario.
- Zostaw Franka, proszę - wybłagałam mając nadzieję, że ktokolwiek usłyszy moją prośbę.
Mario usmiechnął się, a następnie wstał i zniknął z mojego pola widzenia.
- Proszę - wymamrotałam, jednak coraz bardziej białe mroczki przed oczami zaczęły oddzielać mnie od świata rzeczywistego.







Strasznie Wam dziękuję za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem :) i liczę na to samo również tutaj. Powolutku zbliżamy się do finału, jak myślicie co tym razem się wydarzy? Pozdrawiam!
P.s. Chętnych zapraszam na głosowanie w konkursie "Blog miesiąca" na stronach:

http://spisfanfiction.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html
http://spis-blogow-1d.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html




Rozdział 27 - 15.06.
Rozdział 28 (Finałowy "Części II") - 22.06.

3 komentarze: