poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 1

Rozdział 1

- drrrrrrryn, drrrrrrryn - zadzwonił budzik około trzech razy.
Przez rozespane oczy mogłam tylko przypuszczać, że jest 5.45 i czas wstawać do szkoły. Jednak w ogóle nie miałam ochoty wychodzić z łóżka.
- Wstałaś już ?! - usłyszałam dobiegający głos mamy z kuchni.
- Tak ! - krzyknęłam lekko załamana.
- No nareszcie śpiochu - uśmiechnęła się wyglądając zza framugi drzwi.
Poczołgałam się w miarę szybko do toalety. Opłukałam twarz, rozczesałam włosy, włożyłam jeansy, oraz biały podkoszulek z czarnym nadrukiem "Świat pełen tajemnic" i powędrowałam do kuchni. Mama już czekała na mnie przy blacie popijając świeżo zaparzoną kawę. Niestety zapach zdążył się już rozprzestrzenić po całym domu.
- Mówiłam Ci żebyś trochę przystopowała z tą kofeiną, sama siebie trujesz - zwróciłam jej uwagę szczerząc się lekko.
- Ty się lepiej zacznij martwić spóznieniem na matematyce, profesor Walczak na pewno nie byłaby tym zachwycona - odparła mama.
Tak to cała ona, zawsze potrafi zmienić temat na swoją korzyść i żeby przypadkiem jej znów nie próbować zwrócić uwagi. Moja mama jest średniego wzrostu blondynką o szarych oczach, lekko wystającym nosie i kształtnych ustach często zaciśniętych w cienką linię. Zazwyczaj ubiera się w stroje dosyć luźne, z ręsztą chyba mam to po niej - jeansy i podkoszulek.
Od urodzenia mieszkałam w dużym domu na poboczu miasta wraz z moim bratem Frankiem, który ma 9 lat, więcej mi się nie chce o nim mówić, oraz mamą. Tata niestety niestety zmarł kiedy miałam 5 lat. Nie pamiętam go za bardzo, jednak mama zawsze mi powtarza, że odziedziczyłam po nim wzrost. A ja, ja nazywam się Nina Noel i jestem szesnastoletnią wysoką dziewczyną. Nie dawno skończyłam gimnazjum, a teraz uczęszczam do liceum, w zasadzie już tydzień. Moją najlepszą przyjaciółką jest Marta, z którą chodzę aktualnie razem do nowej klasy i oczywiście moi kumple, z którymi od czasu do czasu można się spotkać, czyli Bartek i Mateusz. Pół roku temu miałam operację na kręgosłup a dokładnie 23 marca. Nie było to miłe doznanie, ale nie mogło mnie to ominąć. Już od 7 roku życia stwierdzono u mnie skoliozę, która postąpiła do tego stopnia, że musiałam wylądować na stole pod skalpelem. Całe szczęście wszystko poszło idealnie i teraz jestem już zupełnie zdrową i pełną życia szatynką o dużych zielonych oczach i ustach. Nos całe szczęście odziedziczyłam jak to mama mówi w jakimś sensie po niej, dzięki temu jest prosty i malutki, a nie po tacie tak jak sądzi, że kulfoniasty. Aktualnie chłopaka nie mam i w zasadzie nie miałam, ale szczerze nie zależy mi na tym aż tak bardzo, widocznie to jeszcze nie ten czas. Nie jest to moim priorytetem.

***

- Pa mamo i pamiętaj, żebyś przyjechała po mnie o 13.45 - przypomniałam wysiadając z samochodu przed szkołą.
- Okej, pa. Trzymaj się i nie zarób przypadkiem jakiejś jedyneczki - pogroziła mi palcem żartobliwie.
Zatrzasłam za sobą drzwi od samochodu i udałam się w kierunku szkoły. Nadchodziła już jesień a pomimo tego słońce i tak dawało się we znaki. Ciepły, lekki wiaterek podwiewał moje długie włosy. Wkroczyłam na wąską ściężkę prowadzącą wprost do wejscia szkoły, gdy nagle ktoś przesłonił mi oczy.
- Zgadnij kto to ? - odezwał się krzykliwy damski głos.
- Wiesz Marta, nie mam pojęcia - zachichotałam.
- Jeśli myślisz że jesteś zabawna to się mylisz - wyszczerzyła do mnie zęby - zrobiłaś zadanie z matmy ?
- Tak, oprócz tego ostatniego przykładu. Nie wiesz ile jeszcze zostało do dzwonka ? -zapytałam.
- Około 3 minuty. O Boże ! - wykrzyknęła nagle i zaczęła mnie śturchać łokciem jak najęta.
- O co Ci chodzi ? - spytałam
- Widzisz to ciacho, które stoi dokładnie naprzeciwko nas ?
- No tak – uśmiechnęłam się, bo już wiedziałam co jest grane.
- Jaki przystojny, a w dodatku to syn dyrektora ! - wykrzyknęła cała promieniejąc.
- Serio? W ogóle nie jest podobny do swojego ojca. Już samo to, że jego tatuś jest niskim niezbyt przystojnym brunetem - powiedziałam. -
- Muszę go wychaczyć ! - krzyknęła
- Ok, zajmiemy się tym, ale teraz chodz już do klasy, bo nie chcę widzieć wściekłej miny profesor Walczak. - dodałam
Kiedy powoli zmierzałyśmy do sali, mogłam z bliska przyjrzeć się nowemu obiektowi zainteresowania Marty.
- Nie ukrywam przystojny jest - uśmiechnęłam się do niej.
- No coś ty, nawet o tym nie myśl, on jest mój ! - Marta śturchnęła mnie łokciem.
- Spokojnie zostawiam go całego dla Ciebie, w końcu jest tylu przystojniejszych facetów od niego w tej szkole - uśmiechnęłam się do Marty i udałyśmy się wprost do klasy.
Lekcje minęły nawet szybko. Zbiegłam do szatni piętro niże, zabrałam kurtkę i nagle stanęłam. Coś mi się nie podobało, coś co przykuło moją uwagę. Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu, aby lepiej dostrzec i zobaczyłam coś dziwnego. Jakaś tajemnicza postać, zupełnie zasłonięta, więc nie mogłam jej zidentyfikować, stała na drugim końcu korytarza nie ruszając się. Czułam jak mnie obserwuje, czego szczerze nienawidzę. Wolałabym już, żeby ktoś powiedział mi prosto w twarz co o mnie myśli, niż przyglądał mi się jaka to ze mnie niezdara. Ubrałam kurtkę, nałożyłam plecak i udałam się w kierunku schodów. Cały czas miałam uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się szybko w kierunku miejsca, gdzie stała zakapturzona postać, ale nikogo już tam nie było.
- Świruska - powiedziałam do siebie i wyszłam ze szkoły.

Mama stała już na parkingu naszym jaskrawo-niebieskim autkiem, nissanem. Nie wiem czy to najlepsze określenie "autko", bo nie będę ukrywać, jest długi jak węgorz. Tak więc nie tylko jego kolor ułatwiał mi odnalezienie go, ale również wielkość.
- Hej i jak w szkole? - zapytała mama kiedy już wsiadałam na przednim siedzeniu obok niej.
- Dałam radę. Nauczyciele nawet mieli dzisiaj dobre humorki. - odpowiedziałam.
- No to dobrze - uśmiechnęła się.
- Nie uwierzysz kto wpadł Marcie w oko - zapytałam podekscytowana.
- Kto ? - odpowiedziała zdezorientowana mama.
- Syn dyrektora. Tomasz Porter - odpowiedziałam lekko rozbawiona tym faktem.
- A przypadkiem Tobie on się też nie podoba? Bo mówisz to z takim entuzjazmem. - zachichotała.
- Może trochę, ale postanowiłam go jej odpuścić. W końcu ona go zauważyła pierwsza.
- Jak chcesz - mama popatrzyła na mnie przez chwilę badawczo, a następnie wyszczerzyła do mnie chytro zęby.
Ruszyłyśmy wielką pompą spod liceum. Ze szkoły do domu miałam jakieś 5 km, już z samego miasta do domu dzieliły nas około 3 kilometry. Mieszkaliśmy na poboczu miasta. Droga do nas prowadziła przez łąki i las. Nasza okolica również się niczym nie różniła, wokół pełno drzew i traw. Mama zaparkowała samochód przed wjazdem do garażu i zgasiła silnik. My i tak zawsze jeszcze siedzimy w samochodzie i opowiadamy sobie historie dopóki nam się nie znudzi. Przed domem po prawej stronie znajduję się ogromny skwerek z możliwością grillowania, natomiast na środku wybrukowane długie i szerokie przejście wprost do samego ganku i wejścia. Samochód stoi zaparkowany zawsze po prawej stronie podwórka, gdzie rośnie tylko trawa. W okół całej naszej parceli znajduje się gęsty i niezbyt przyjemny las, dopiero bliżej w stronę miasta można dostrzec jakikolwiek cień cywilizacji, a dokładniej 3 domy i większośc łąk.

- Mmm … jak ładnie pachnie – wyczułam zapach świeżo zrobionego obiadu.
- Zjesz już ? – zapytała mama zamykając za sobą drzwi frontowe.
- Tak ! Jestem tak głodna, że zjadłabym wilka – wzięłam talerz, następnie sztućce i udałam się do swojego pokoju na piętrze.
Położyłam obiad na biurku, włączyłam komputer i wyciągnęłam zeszyty z zadaniem domowym. Nie było tego dużo, ale oczywiście matematyka jest najważniejsza. Nie do końca dla mnie, ale pani Wąs wie lepiej czego chcę. W przyszłym roku miałam zamiar rozszerzać sobie biologię i geografię, ale z  przyczyn wyższych wybrałam również matematykę. Zawsze chciałam pracować w miejskim szpitalu jako lekarz, ewentualnie fizjoterapeuta, stąd potrzebna mi biologia. Nie uważam jednak, że jestem wzorowym uczniem, ujęłabym to bardziej, że jestem przeciętna.

Mój pokój jest dosyć przestronny. Naprzeciwko drzwi znajduje się okno wraz z drzwiami balkonowymi. Całość zajmuje mi prawie całą ścianę, jednak efekt balkonu z widokiem na las jest bezcenny. Wróćmy jednak do pokoju. Po prawej stronie od okna leży czarna na wysoki połysk gitara, na której dopiero uczę się grać. Obok niej wisi na ścianie telewizor. A po lewej stronie mojego pokoju przy oknie stoi biurko, następnie szafa i regał z książkami. Styl powiedziałam bym bardziej staromodny. Ściana naprzeciwko okna, czyli, w której są drzwi wejściowe zajęta jest przez podwójne łóżko, które zajmuje prawie cały pokój i na, którym spędzam większość czasu.
- I jak zrobione zadania? – zapytała mama, zaglądając przez uchylone drzwi do pokoju.
- Nie, jeszcze nie. Wiesz, że moimi priorytetami są facebook, poczta, a dopiero pózniej lekcje – odpowiedziałam śmiejąc się.
- Tak, oczywiście, a odpisał Ci chociaż co u niego słychać? – zapytała.
- Kto ? – odpowiedziałam zdziwiona.
- No nie udawaj, wiem, że wyczekujesz jego odpowiedzi – odparła mama opierając się o drzwi.
- Mateusz ? – szczeliłam.
- No brawo, a co za zdziwienie – uśmiechnęła się.
- Nie jestem zdziwiona i nie, nie odpisał mi. Z resztą nie rozmawiajmy już o tym ok? – odpowiedziałam i zabrałam się za zadanie.
- ok – wzdychnęła i wyszła.
Momentalnie przyponiałam sobie o chłopaku którego poznałam rok temu. Można powiedzieć, że z mojej strony była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale skończyło się na słowie "przyjaciele". Trwało to wszystko do momentu kiedy nie poznał pewnej dziewczyny o imieniu Daria. Wiadomo co było dalej ... kompletnie o mnie zapomniał już nie mówiąc o Bartku.
- Już skończyłam - oznajmiłam mamie i usiadłam obok niej na kanapie.
- Ciężko ? - spytała.
- Nawet nie. Mogłabyś mi podać pilot ? Zaraz zacznie się mecz Borussi - poprosiłam.
Następnie siedziałyśmy tak aż do ostatniego zagwizdania. Lubię oglądać piłkę nożną. W zasadzie zainteresowałam się nią dzięki Euro, ale czy to coś zmienia. Przyczynił się do tego w 100 % pan Lewandowski, który ma niezmiernie błękitne oczy.
- Haha, jaki ma wystający tyłeczek ! - zaśmiała się mama.
- Że niby z której strony ? - odpowiedziałam zaskoczona - Owszem Mario jest trochę misiowaty, ale przecież to same mięśnie.
Tak, zawsze tak wyglądały mecze oglądane z mamą.
- O, widzę że ktoś tu się komuś podoba - zahihotała mama.
- Mamy chrupki ? - zmieniłam temat, nie chciałam się bardziej pogrążać, bo już wiem jak to się kończy...








Kochani :* Gprąco zachęcam do komentowania i czytania oczywiscie, jak to na początku chciałam zapoznać Was trochę z życiem i otoczeniem bohaterki ;)


Następny rozdział 6.02

10 komentarzy:

  1. Interesująca jest ta postać co ją obserwuje :-D Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada sie świetne opowiadanie. Ja na pewno będę czytała. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. super :)
    czytam :)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. :* Jeżeli możesz to informuj mnie o nowych rozdziałach. Będę wdzięczna .
    Pozdrawiam.
    Katerina <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się Twój blog! Masz może ochotę na wspólną obserwację? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie się zapowiada ;)
    Na pewno będę czytała

    OdpowiedzUsuń
  7. Super blog :P
    Obserwuję mam nadzieje,że się odwdzięczysz.
    agusia667.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem i czytam :) Muszę przyznać, że bardzo ciekawie piszesz. Czytając można sobie wszystko wyobrazić :) Pozdrawiam i idę dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz :)
    Opowiadanie ciekawie się zapowiada *.*
    Pozdrawiam
    ~Lily

    OdpowiedzUsuń