środa, 5 lutego 2014

Rozdział 2

- Wiesz Marta nie jestem specem od tych spraw, ale jakby miało już coś być to by było - uśmięchnęłam się.
- Tak, masz rację, specem to ty nie jesteś - odwzajemniła uśmiech.
- Ok, to są tylko moje przypuszczenia. A tak poza tym Mateusz się zaręczył. - powiedziałam lekko załamanym głosem.
- Że co ?! Z tą Darią ?! - odpowiedziała zaskoczona.
- Zabieram Cię po szkole do bistro i wtedy obgadamy "plan b" jak to wszystko odkręcić. - oznajmiła.
- Nie dzięki, co chcesz niby zrobić? Rozłączyć ich siłą? - spytałam.
- Jeśli będzie taka potrzeba to tak. - powiedziała Marta.
- Wybacz, ale ja do tego ręki nie przyłożę, aha i do bistro też nie dam rady iść po szkole, bo muszę zaprowadzić brata na zajęcia z j.angielskiego. - wzdychnęłam.
- Ja przynajmniej wiem, że zawsze próbowałam, a ty nie wiem jak póżniej śpisz po nocach wiedząc, że nic w tej sprawie nie zrobiłaś. - uśmiechnęła się i poszła do klasy.

Po dzwonku spakowałam wszystko do plecaka i wyszłam ze szkoły. Nie miałam ochoty się załamywać z powodu Mateusza. - Nauka jest teraz najważniejsza - powtarzałam to sobie w kółko śmiejąc się sama do siebie.
Minęłam zaułek zaraz za szkołą i weszłam na chodnik prowadzący przez magazyny. Nagle zwolniłam. Przede mną około 50 metrów stał zakapturzony mężczyzna. Był ubrany cały na czarno. Kaptur przysłaniał mu większość twarzy przez co nie mogłam go zidentyfikować. Nigdy nie lubiałam dresów, a ten w dodatku był ubrany dosyć ponuro, co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o mdłości. - Po prostu go ominiesz i już - powiedziałam do siebie i szybko przeszłam. Zrobiłam jeszcze kilka kroków w przód, aby mieć 100% pewności, że jestem w bezpiecznej odległości od dresa. Z ciekawości postanowiłam się odwrócić i byłam w totalnym szoku. - Chłopak przepadł, a plac był przecież dosyć obszerny. Nie mógł się nigdzie schować, więc co się z nim stało - pomyślałam. Postanowiłam się dłużej nad tym nie zastanawiać i ruszyłam dalej przed siebie.

***

- I jak w szkole? - zapytałam brata, który właśnie wychodzil z sali lekcyjnej.
- Dobrze - odpowiedział.
- Pospiesz się bo nie zdążysz na angielski - pogoniłam go.
- Już, aha poczekaj chwilę, pójdę tylko oddać klucz woźnej z szatni. - odszedł.
Usiadłam na ławce, który stała przy ścianie obklejonej z kolorowych plakatów, prac dzieci. Nagle zamarłam. Na przeciw mnie siedział tak samo ubrany mężczyzna, którego spotkałam zaledwie 10 minut temu przy magazynach na placu. Postanowiłam nic więcej, jak tylko skorzystać z okazji i przysiadłam się do niego.
- Dzień dobry, ale dziś zamieszanie w tej szkole - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- O, dzień dobry, tak to prawda. - odpowiedział.
- Czeka pan na syna ? - spytałam.
- Nie, na córeczkę, a ty pewnie jesteś siostrą Franka ? - zapytał nieznajomy.
- Czy przypadkiem nie spotkalśmy się 10 minut temu niedaleko magazynów? - zignorowałam jego pytanie.
- Nie to na pewno nie ja, dopiero co wróciłem z zakupów, ale fajnie wiedzieć, że mam jakiegoś sobowtóra. - mężczyzna zdjął kaptur i ponownie się uśmiechnął.
Odwzajemniłam jego uśmiech i pogrążyłam się w myślach. Tak, to prawda to nie był ten sam mężczyzna. Dopiero teraz zauważyłam, że ten był o wiele grubszy, a jego bluza była granatowa, a nie czarna. Z zamyśleń wyrwał mnie brat, który właśnie wrócił. Zaprowadziłam go na zajęcia i wróciłam do domu. Podczas powrotu stwierdziłam, że chyba trochę zbyt spanikowałam przy tej całej sytuacji i, że powinnam zacząć się leczyć w dzidzinie "dresy".

Następnego dnia profesor Walczak wzięła mnie do tablicy. Szczerze mówiąc zadania jakie kazała mi rozwiązać były chore. Nawet kujon Andrzej w pierwszej ławce miał problem z ich rozwiązaniem.
- Tak mamo wiem, zawaliłam, ale ta profesorka jest po prostu chora na głowę! - odparłam, tak to były moje jedyne argumenty.
- Dobra już nie przejmuj się, poprawisz przy każdej możliwej okazji, a teraz odetchnij i się uspokój. W końcu to nie koniec świata - pocieszała mnie mama.
- Tylko szkoda, że nie widziałaś jak wyśmiała mnie przed wszystkimi. - odpowiedziałam lekko rozgoryczona.
- Pewnie nawet jej nikt nie słuchał. Może lepiej będzie jak jutro zrobisz sobie wolne od szkoły? Mnie nie będzie do południa, więc prawie się wyśpisz i odpoczniesz.- zaproponowała.
- Może to i dobry pomysł, ale .. - urwałam, bo mama mi właśnie przerwala.
- Nie ma mowy zostajesz w domu - oznajmiła.

***

Przez całą noc nie mogłam spać. Co chwilę się wierciłam i czułam niepokój. Wyjrzałam przez okno, ale pełni nie było.
- Czyżby p.Walczak aż tak na mnie wpłynęła? - zachihotałam i poszłam z powrotem do łóżka. Jednak pomimo wielu starań dalej nie mogłam zasnąć. W końcu wstałam i udałam się do kuchni napić trochę gorącego mleka. Wyjęłam szklankę z mikrofalówki i udałam się z powrotem do pokoju. Usiadłam przy oknie, przyglądając się niebu i popijając mleko. Było tak granatowe, a wszystkie gwiazdy świeciły przepięknie w kształcie półkolistego księżyca. Odłożyłam już pusty kubek i dostrzegłam coś na łóżku. Coś czarnego i prostokątnego. Podeszłam bliżej i byłam cała zdruzgotana. Na idealnie zaścielonej pościeli leżała czarna koperta. Przecież dałabym sobie rękę uciąć, że wychodząc do kuchni nie zaścielałam łóżka. Serce momentalnie zaczęło mi szybciej bić. Spoglądnęłam jeszcze raz na okno i na łóżko i wzięłam kąpertę do rąk zaczynając ją otwierać. Ku mojemu zdziwieniu kartka, która była w środku miała również kolor czarny. Odwróciłam ją na drugą stronę i zamarłam, widniał na niej czerwony napis "Śpij dobrze". Upuściłam kartkę i zbieglam szybko na dół posprawdzać czy przypadkiem drzwi frontowe nie są otwarte. Jednak szybko okazało się, że są domknięte na wszystkie 3 spusty. Kto to mógł zrobić i dlaczego pościelił mi łóżko?! Tak, to nie kto inny jak Franek! - pomyślałam.
- Okej, tym razem mu się upiecze, ale niech jeszcze raz tak zrobi to porzałuje ! - powiedziałam do siebie. Miałam ochotę zadzwonić do Marty, ale stwierdziłam, że jest zbyt póżno. Postanowiłam się już nie kłaść i tak dadchodził świt. Wzięłam gorący prysznic, odgrzalam sobie grzanki z serem i zasiadłam na sofie przed telewizorem. Niestety nie leciało nic co mogłoby mnie w jaki kolwiek sposób zainteresować. Przeleciałam około 400 kanałów, aż w końcu skończyło się na wyłączeniu telewizora. Następnie pozmywałam naczynia ze śniadania i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co robić, a gitara z takim błyskiem zwracała moją uwagę, więc postanowiłam trochę pobrzdękać.

***

- dryn,dryn,dryn ... - zadzwonił telefon.
- Halo? - odebrałam.
- Hej! Gdzie byłaś, czemu Cię w szkole nie było ? - zapytała podekscytowana Marta.
- Postanowiłam trochę poleniuchować i odpocząć - odpowiedziałam znudzona.
- I zostawiłaś mnie tu samą ?! Zapamiętam to sobie, ale i tak mam Ci coś ważnego do powiedzenia. - wykrzyknęła.
- No dawaj - odparłam.
- Tomasz Porter się dziś do mnie uśmiechnął! - pisnęła
- Tak? No to gratulację - uśmiechnęłam się do telefonu.
- Ty wiesz co to oznacza? To musi być jakiś znak! - oznajmiła bardzo podekscytowana.
- Tak,tak Marta na pewno - odpowiedziałam drwiąco.
- No nic muszę kończyć, bo mój pimpuś na trawkę ciągnie i zagłusza wszystko co możliwe- zaśmiała się.
- No słyszę właśnie całe szczęście, że mój pies nie umie szczekać - zachihotałam.
- Twój pies to w ogóle jakieś nie z tego świata stworzenie, zwłaszcza jak się ślini i chrapie. - odpowiedziała.
-Weź daj spokój, pies jak pies, idż już lepiej bo mi zaraz bębenki w uszach pękną - powiedziałam.
- Okej, no to pa - rozłączyła się.

Około godziny 16.00 przyjechała mama z Marcinem, a ja postanowiłam, że pójdę spać dzisiaj wcześniej. Musiałam spać strasznie twardo, bo nie usłyszałam nawet budzika, tylko głos mamy przywrócił mnie do pionu.
- Nina, wstawaj ! - krzynęła mama ściągając ze mnie kołdrę i świecąc światło.
Jak zwykle okropnie zaspana zjadłam śniadanie, ubrałam się i poszłam do szkoły.

***

- Córciu po lekcjach wstąpiłabyś do TESCO kupić trochę wędliny i czegoś do picia, ok? - zapytała mama, gdy wysiadałam z samochodu.
- jasne, czyli mam dzisiaj wrócić sama do domu ? - spytałam.
- Wybaczysz? - jej oczy mówiły jedno.
- Pewnie, nie ma sprawy - odpowiedziałam i poszłam w stronę budynku szkolnego.
W szkole oczywiście Marta gadała cały czas o swoim wybranku, a ja tylko słuchałam, a konkretniej starałam się słuchać.
- Razem będzie 22zł- powiedziała do mnie ekspedjentka.
- Proszę - powiedziałam podając jej pieniądze.
Spakowałam rzeczy do reklamówki, a póżniej do plecaka i wyszłam ze sklepu. Jak na południe w samym środku pażdziernika było dość ciepło, więc postanowiłam nie wydawać pieniędzy na autobus tylko przejść się na nogach i zainwestować trochę w swoje zdrowie. Wiatr był przyjemny, a ulice pokrył piękny brązowy krajobraz. Wyszłam już na ostatnią ulicę prowadzącą do mojego domu, jednak najdłuższą i najmniej zaludniałą.
- Chyba trochę przeceniłas swoje siły Nina - powiedziałam do siebie ze świadomością, że jeszcze przede mną 2 km drogi.
Już miałam sobie nałożyć słuchawki od MP3, gdy nagle ktoś z tyłu zawołał.
- Hej ! - krzyknął męski głos.
Natychmiast się odwróciłam i dostrzegłam ślicznego blondyna o delikatnych rysach, niebieskich oczach i wzroście na oko 180cm.
- Hej - odpowiedziałam niepewnie.
- To ty na pewno jesteś Nina Noel ? - zapytał szczerząc swoje śnieżno białe zęby.
- A mogę wiedzieć kim ty jesteś ? - spytałam podejrzliwie unikając odpowiedzi.
- Ja mam na imię Igor - odpowiedział z równie zabójczym uśmiechem.
- Aha, to fajnie. Przepraszam, ale śpieszy mi się. Miło mi było Cię poznać. Cześć. - powiedziałam wymigująco.
Ruszyłam szybko przed siebie , gdy nagle stanęłam jak wryta. Igor stał przede mną. W ciągu zaledwie 3 sekund zdążył mnie wyminąć i zatrzymać.
- Nie tak prędko, Nina - uśmiechnął się zawadiacko.
- Co to było, jak to zrobiłeś ?! Z resztą nie obchodzi mnie to, chcę iść do domu, a ty zejdź mi z drogi. - oznajmiłam.
Jednak chłopak nie wziął tego zbyt do siebie. Dalej stał przede mną ignorując moje słowa.
- Nie słyszałeś co powiedziałam? Zejdż mi z drogi ! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Posłuchaj, emocje tu nic nie zmienią. Dla twojego dobra będzie lepiej jak się uspokoisz- patrzył na mnie skupiony.
- A dla twojego dobra będzię lepiej jak mi zejdziesz z drogi ! - byłam cała roztrzęsiona.
- Przestań, uspokój się. - powiedział nadal wpatrując się we mnie.
- Pożałujesz tego. - powiedziałam stanowczo.
- Nina posłuchaj ! Grozi Ci niebezpieczeństwo, nie czas teraz na głupie gierki. Możemy w spokoju porozmawiać, czy nie ? - chłopak naprężył się, a jego oczy pokryła ciemna mgła smutku.
- Niebezpieczoństwo, tak? Wiesz co Ci powiem? - spytałam. - Niebezpieczeństwo to właśnie stoi przede mną - odpowiedziałam i ominęłam sprytnie Igora.
Przeszłam zaledwie 5 kroków i poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu za biodra i zasłania usta. Zaczęłam robić wszystko aby się uwolnić, ale nic nie pomagało. Kiedy powoli traciłam już siły na jakiekolwiek wygibasy dostrzegłam przed sobą stojącego Igora.
- Przykro mi, że musieliśmy tak zacząć naszą znajomość, ale nie dałaś mi innego wyboru. Powiem to jeszcze raz. Grozi Ci niebezpieczeńtwo, o jakim nawet nie możesz sobie teraz wyobrazić. Owszem pewnie teraz myślisz, że jestem jakimś psychopatą, ale wiesz co ? Myśl sobie co chcesz i tak sama się przekonasz w dość krótkim czasie, że miałem rację. - uśmiechnął się lekko.
Chłopak, który mnie trzymał, lekko rozlużnił ucisk i odsłonił mi usta tak, że mogłam śmiało powiedzieć co o tym wszystkim myślę.
- Chcesz mnie przestraszyć tak? A potem wywieżć i sprzedać na części? Uwierz mi, że Ci się nie uda tak łatwo mnie złamać - powiedziałam załamanym głosem.
- To nie jest śmieszne - odpowiedział Igor lekko sfurstrowany.
- Skoro mówisz, że to nie jest śmieszne to co w takim razie dla Ciebie znaczy określenie "niebezpieczeństwo" ? Może mi łaskawie w końcu powiesz jakieś konkrety? - krzyknęłam załamana.
- Na prawdę mi przykro, że to akurat Ciebie spotkało - powiedział smutno.
- Ale co, że zaraz samochód mnie przejedzie ?! Czy mój dom zaraz stanie w płomieniach ? - Na tę myśl zrobiło mi się nie dobrze i łzy zaczęły mi się gromadzić w kącikach oczu.
- Porozmawiajmy spokojnie - oznajmił.
- I kto to mówi, ten który właśnie zatrzymał mnie siłą - odpowiedziałam nie mając ochoty na żadne pogaduszki z tym chłopakiem.
- Lewy puść ją - poprosił chłopaka, który właśnie uwolnił mnie ze swoich objędż.
Jedyne czego teraz pragnęłam to dać im obydwóm w twarz i uciekać co sił w nogach.Chciałam zobaczyć również twarz tego drugiego, aby przy zeznaniach być bardzo dokładną, żeby ich jak najszybciej zamknęli. Jednak nie dałam rady. Poczułam jak kolana się pode mną uginają i robi mi się słabo. Miałam niewyobrażalny mętlik w głowie.
- Robert Lewandowski ? - zapytałam niby do siebie, ale i tak pewnie wszyscy usłyszeli.
- We własnej osobie - wyszczerzył zęby Robert.
Nie wiedziałam co robić, czy uciekać, czy poprosić o autograf i dopiero wtedy uciekać. Postanowiłam zrobić to pierwsze. Jednak zbyt przeceniłam swoje siły. Chłopaki znów mnie wyprzedzili i zagrodzili dalsze przejście. Nie wiedziałam co jest grane, znowu mnie wyprzedzili. Robert co prawda jest wysportowany, ale nie aż tak żeby pokonywać taki dystans w tak krótkim czasie i w ogóle co robił na południu Polski w moim mieście ?! I jeszcze jest jeden problem. Kim był do cholery Igor?
- Proszę Cię, nie uciekaj, musimy porozmawiać. - powiedział spokojnie Igor zabójczo się do mnie uśmiechając.
Stałam osłupiała i nie wiedziałam co mam dale robić. Żadne słowo nie chciało wydobyć się z moich ust. Wpatrywałam się tylko w Igora i Roberta na przemian. Miałam tyle różnych myśli, nie mogłam ich jednak poukładać w jedną  logiczną całość. Igor, kim jest Igor. Jego twarz była mi już znajoma, zupełnie tak jakbym go już kiedyś widziała. Nagle mnie oświeciło. No tak ! Igor to wokalista zespołu "Lemon", który ostatnimi czasy wznosi się coraz wyżej. Wygrali rozrywkowy program telewizyjny, następnie zagrali na wielkim festiwalu i tak rosną cały czas w górę. Jak to możliwe, że on i Robert są tutaj, może ja mam schizofrenię? Nie wiem co się stało, ale nagle straciłam czucie w nogach i poczułam jak zalewa mnie biała otchłań.







Następny rozdział 11.02

12 komentarzy:

  1. Awwwww *.* powiało grozą na końcu. . . xd.
    Czekam na więceej. <3
    Pozdrawiam !
    Kasia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju,ale Ty pieknie piszesz ;-)

    Juleczka-kuleczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja się rozkręca. Fajnie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. rewelacja :*
    czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. meeega mi się podoba! gratuluję! :-)

    weronikarudnicka.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest cudowny, masz wilki talent ja już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział Pozdrawiam i zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest cudowny, masz wilki talent ja już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział Pozdrawiam i zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze świetny :D

    czekam na next

    Nowy rozdział więc zapraszam do komentowania i obserwowania: http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny!
    Końcówka też genialna, taka tajemnicza. :)
    czekamy na kolejny rozdziałek :* :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam i... nie wiem co będzie dalej więc uciekam by przeczytać następny :) Na razie wszystko się rozkręca, ale już jest mega ciekawie :) Zaintrygowałaś mnie :) Mam nadzieję, że moje chore oko jeszcze wytrzyma kilka rozdziałów, jak nie to nadrobię jutro :) Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie,fajnie :)
    Zapowiada się ciekawie,a do tego piszesz świetnie ;)
    To właśnie daje super opowiadanie :D
    Wenyy
    Pzdr.
    ~Lilka

    OdpowiedzUsuń