niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 7


Czułam jak Igor mnie obejmował. Nie mogłam tego tolerować, ani tym bardziej rozkręcać. Odwróciłam się momentalnie w jego stronę i dostrzegłam jego porażająco niebieskie oczy. Oczy, które przyprawiły mnie o dreszcz i motylki.
- Co ty wyrabiasz? - zapytałam lekko poirytowana.
- Powiedz mi dlaczego to akurat Ciebie spotkało - spytał rozgoryczony.
- Nie zmieniaj tematu, masz w tej chwili zdjąć ze mnie swoją rękę. - krzyknęłam próbując wstać.
- Nie pozwolę żeby coś Ci się stało - dodał.
- Igor ... - powiedziałam.
Popatrzył jeszcze raz w moje oczy, a następnie mnie puścił. Szybko wstałam z łóżka i wpatrywałam się wściekła na Igora.
- Złaź z mojego łóżka - powiedziałam stanowczo.
Wstał i nastała cisza przez dłuższy moment.
- A teraz w ramach przeprosin możesz mi zrobić herbatę z cytryną - uśmiechnęłam się do niego wymachując palcem.
- Już się robi - odwzajemnił uśmiech, objął mnie w pasie i pocałował delikatnie w czoło, a następnie zniknął.
- I pamiętaj o dwóch łyżeczkach cukru. - krzyknęłam za nim i runęłam na łóżko. Nie minęły nawet dwie minuty, a Igor znów był z powrotem w moim pokoju trzymając gorący kubek.
- Dziękuję - odebrałam mu go i postawiłam na biurku, a sama usiadłam na dywanie.
- A teraz mój drogi wytłumaczysz mi co jest z Kornęlią i dlaczego Wam tak na mnie zależy.
- O nie, nie, nie. Teraz to ty musisz zrobić coś dla mnie - położył się z powrotem na moim łóżku.
- Nie ma mowy, masz mi w tej chwili wszystko wytłumaczyć - powiedziałam stanowczo.
- Yhm. właśnie sobie przypomniałem, że mam próbę przed jutrzejszym koncertem w Gdańsku - uśmiechnął się.
Nie skomentowałam tego, tylko oblałam go zimnym wzrokiem od stóp do głów.
- Przepraszam, ale muszę już... A co do tej sprawy to przysięgam, że kiedyś wszystko Ci wyjaśnię. - pogładził moje włosy i odszedł znikając mi z pola widzenia.
- Kiedyś ... - westchnęłam.
Wzięłam kubek i udałam się do salonu. Włączyłam telewizję, za godzinę miał się odbyć mecz Borussi Dortmund ze Stuttgardem, więc w między czasie przygotowałam sobie ciepłe kanapki i dopiłam herbatę. Mecz się zaczął. Miałam mieszane uczucia, nie docierało to do mnie, że ten Robert, który właśnie stoi na murawie w Dortmundzie, wczoraj był u mnie wieczorem i mnie pocieszał. Nadeszła zmiana, na boisku za Reus'a wchodził Gotze. Poczułam narastający strach. Momentalnie żle się poczułam, zupełnie słabo. Jego oczy były przerażliwie tajemnicze. Wyłączyłam szybko telewizor. Nie miałam ochoty dalej oglądać. Lęk, tak to właśnie to uczucie teraz mi towarzyszyło. Uświadomiłam sobie, że jestem w domu zupełnie sama. Zbiegłam na dół, aby sprawdzić czy napewno wszystkie drzwi i okna były dobrze zamknięte, a następnie przeszłam na górę robiąc to samo. Nie mogłam dalej oglądać meczu, czułam wstręt, a i tak miał się kończyć już za 5 minut. Wzięłam telefon, podłączyłam do niego słuchawki i położyłam się u siebie. Właśnie leciała moja ulubiona piosenka "Hurricane", dzięki której pogrążyłam się w myślach. Stwierdziłam, że jestem zupełnie nieodpowiedzialna i naiwna wobec całej tej sytuacji. Przecież ja Igora w ogóle nie znałam, a wpóściłam go bez żadnych protestów do swojego domu. Mało tego, zignorowałam to i zasnęłam przy nim, a gdyby tak on wtedy mnie okradł, albo co najgorsze zrobił coś mi, a potem mojej rodzinie? Odrzucałam tę myśl, ale to nie zmienia faktu, że nie mogę tak dalej ufać byle komu. Sama sobie poradzę, wystarczy, że się dobrze zabezpieczę, choćby zaczynając od pozamykania dobrze domu.
- Hej - powiedziałam odbierając telefon.
- Siema, co tak zamulasz? - spytała Marta.
- A ty co kombinujesz? - zapytałam.
- A co można kombinować w sobotni wieczór? No przecież, że balangę! - krzyknęła.
- Marta, przepraszam, ale nie dzisiaj. Nie dam rady. - odparłam błagająco.
- Niech pomyślę co masz innego do roboty? - ponownie spytała znając doskonale moją odpowiedż.
- Napewno nie imprezowanie. - odpowiedziałam.
- Nie ma mowy. Idziesz ze mną. - powiedziała stanowczo.
- Kupię Ci podwójny bilet na koncert One Direction, tylko daj mi dzisiaj spokój z imprezowaniem. - próbowałam ją przekupić, chociaż i tak bym jej nie kupiła.
- Przekonujące, ale nie .. - odparła.
- Marta ... - powiedziałam znudzona już tym przekomarzaniem.
- Nie. - powiedziałam.
- Nie wyciągniesz mnie - odparłam.
- Czyżby? - zapytała, gdy usłyszałam nagle dzwonek do drzwi.
Szybko się rozłączyłam i zbiegłam po schodach. Miałam zamiar wybić Marcie ten pomysł z głowy. Co jak co, ale dzisiaj naprawdę miałam już dość wrażeń i wolałam zostać w domu. Otworzyłam drzwi frontowe i zamarłam. Przede mną stał Mario. Próbowałam szybko zamknąć drzwi, ale on był szybszy i wbiegł do mojego domu znikając za mną w ciemności. Przymknęłam drzwi i czym prędzej chwyciłam coś twardego znajdującego się w zasięgu mojej ręki. Tak to był stary wazon, jeszcze mojej babci, który miał mi niby pomóc. Weszłam powoli i ostrożnie na górę, gdzie zapadła nieprzyjemna cisza.
- Ętliczek, pętliczek - usłyszałam głos za mną jednak nikogo nie zauważyłam.
Cała się trzęsłam ze strachu. Jak mogłam być tak głupia i otworzyć drzwi byle komu myśląc, że to tylko Marta. Przeszłam do swojego pokoju. Było w nim pusto, już wychodziłam, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Na łóżku leżała koperta, dokładnie taka sama jaką napotkałam zaledwie miesiąc temu. Różniła się tylko treścią. Szybko wyjęłam z niej kartkę na której widniał napis "Musisz bardziej na siebie uważać, pamiętaj żadnych głupstw. Twój M.G., P.S. Uważaj komu otwierasz drzwi, nie chciałbym Cię szybko stracić" Nie wiem kiedy, ale łzy zaczęły mi lecieć  ciurkiem po policzku, a całe moje ciało drżało z przerażenia. Usłyszałam dobiegający z dołu głos mamy i Marcina. Momentalnie wytarłam twarz ze słonych kropelek, kartkę potargałam i wrzuciłam do kosza.
- No to robimy dobrą minę do złej gry- powiedziałam do siebie odkładając wazon na swoje miejsce w przedpokoju, a następnie poszłam do salonu, gdzie czekała już na mnie mama.
- Hej jak Ci minął dzień? - spytała.
- Na brak atrakcji nie narzekam - odpowiedziałam uśmiechając się do niej ironicznie.
- Ej coś się stało? - spytała troskliwie.
- Nie, nic. Pójdę do siebie. Nie skończyłam jeszcze wszystkich lekcji - odpowiedziałam i poszłam.
- Nigdzie się nie wybierasz dzisiaj? - krzyknęła za mną.
- Nie! - krzyknęłam tak, aby usłyszała, że mi na tym wcale dzisiaj nie zależy.
Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w panoramę ciemnego lasu za oknem. Niebo robiło się granatowe, a księżyc świecił w kształcie rogalika. Poszłam do łazienki wziąć prysznic, a następnie przebrałam się w pidżamę o kolorze szarym.
- Kolacja! - zawołała mama.
Zbiegłam powoli na dół do kuchni. Wyczułam zapach świeżo robionych tostów z zatapianym serem.
- To co lubię najbardziej - uśmiechnęłam się do mamy.
- Pomyślałam, że trzeba Cię jakoś rozweselić - powiedziała i usiadła obok mnie.
- Nie trzeba mnie rozweselać, po prostu trochę głowa mnie boli i nie mam ochoty nigdzie wychodzić.- skłamałam.
- I chyba gardło też. Zazyłaś coś na nie? Nie wystarczy tylko obwiązać je chusteczką.
- Dzięki - powiedziałam łykając jakieś paskudztwo.
Posprzątałam po sobie naczynia, a następnie poszłam do siebie. Czułam się potwornie zmęczona i wyczerpana, a jutro miałam jechać z Martą do Krakowa, co wiąże się z porannym wstaniem. Weszłam do pokoju i włosy stanęły mi dęba. Na moim łóżku ktoś spał. Podeszłam go od drugiej strony i ujrzałam twarz Igora.
- Wstawaj ! - krzyknęłam tyrpiąc go poduszką.
- Nie będziesz tu spał, masz wstać! - ponownie krzyknęłam, ale bez skutku.
W końcu się poddałam i położyłam koło niego. Miałam problem z przykryciem się, bo pan Gray za bardzo sobie przywłaszczył moją kołdrę na szczęście nie było aż tak zimno, ale jednak.
- Uważaj na siebie jutro - Nagle powiedział Igor śmiejąc się przez sen.
Wzdrygnęłam się słysząc jego słowa przerywające ciszę. Zasnęłam.




Kochani w ramach rewanżu postanowiłam dodać dzisiaj 2 rozdziały, tylko następny pojawi się dopiero popołudniu. Życzę miłego dnia i oczywiście czytania ;)

5 komentarzy:

  1. To jest nudne -,-

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :)
    Igorrrrr :D Normalnie dreszcze przechodzą *.*
    Mario jest taki tajemniczy, nwm czemu ale myślę, że może między Niną, a Mario będzie cośśś ^_^
    ~Lily

    OdpowiedzUsuń