poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 22

Przez dłuższy czas nie mogłam się otrząsnąć po tym wszystkim. Pochodzenie z innej rodziny, najstarsze wampiry które chcą mnie rozszarpac i ktoś kto również ma w planach stanąć mi na drodze. Nieodpowiedzialne zachowanie Roberta względem Igora. Nie mogłam zasnąć. Cały czas się wierciłam i miałam różnorakie sny i myśli na przemian. Rano obudził mnie telefon o 7.00 rano.
- Nina! - usłyszałam rozchisteryzowany głos Marty.
- Coś się stało? - spytałam roztrzęsiona i przywrócona do pionu wprost z łóżka.
- Przed chwilą kręcił sie tu jakiś facet i pytał o mnie. - odpowiedziała równie przestraszona.
- Zaraz u Ciebie będę - powiedziałam i szybko wybiegłam z domu. W szpitalu byłam za zaledwie 20 min szybkim biegiem. Pielęgniarki na wejściu ponownie nie przywitały mnie sympatycznym i życzliwym wzrokiem. Większość pacjentów już nie spało, a na korytarzu panował istny chaos. Pełno ludzi, lekarzy dyskutujących na temat stanu chorych. Marta leżała dalej na tym samym łóżku w tym samym pokoju. Siedziała skulona pod kołdrą cała się trzęsąc.
- Ej, wszystko będzie dobrze - próbowałam ją pocieszyć przy wejściu, chociaż sama w to ledwo wierzyłam.
- Już się lepiej czuje, odzyskałam władzę w nogach i rękach. - odpowiedziała.
- Jak to już? - spytałam w szoku. - Przecież jeszcze wczoraj nie mogłaś drgnąć. - dodałam siadając obok niej na łóżku.
- Postanowiłam skorzystać jednak z pomocy Roberta Lewandowskiego- zachichotała na co zrobiłam wielkie oczy.
- No co? - spytała.
- Nic po prostu nie sądziłam że się zdecydujesz na takie coś. - powiedziałam. Marta chyba nie została wtajemniczona w niektóre drobne szczegóły.
- Czujesz motylki, albo nie możesz przestać o nim myśleć? - spytałam.
- Co?! O kim? - wstała i zrobiła wielkie oczy. Ja również podążyłam jej wzrokiem i dostrzegłam mężczyznę. Pół głowy miał wygolona, a całą prawa rękę wytatuowaną w dziwne wzory. Spod czapki wystawał mu jedynie długi i wąski pejs ciemnych włosów. Nie wygladał na sympatycznego, tym bardziej kiedy wymawiał Marty imię i nazwisko, na co pielęgniarka odruchowo wskazała na nas palcem. Chłopak uśmiechnął się do mnie, a po chwili zniknął za ścianą. Dopiero po późniejszym momencie mogłam przełknąć głośno ślinę.
- To on cały czas się o mnie pytał, ale odszedł dopiero teraz. Nie uważasz że to dziwne? -spytała Marta widząc mój szok w spojrzeniu.
- Ten cały świat jest dziwny, jemu nie chodziło o ciebie, tylko o mnie. - powiedziałam w skupieniu i pospiesznie zaczęłam wybierać numer do Roberta.
- Dzwonisz do Lewandowskiego? - spytała ukazując iskierkę w oku.
- Nie..., a z reszta tak. - powiedziałam z wahaniem widząc jak bardzo ją to uszczęśliwiło.

- Coś się dzieje? - spytał zdyszany Robert przez telefon.
- Masz trening? -spytałam słysząc jego zmęczenie.
- Nie do końca można to tak nazwać, ale czy to coś poważnego ? -spytał dalej mocno sapiąc.
- Robert gdzie ty jesteś, coś przerywa. Dzwonię do Ciebie z prośbą, bo Marta jest sama w tym szpitalu i boje się ją zostawić samą, a zaraz muszę iść do szkoły, co prawda nie na długo, bo tylko się zwolnić, ale jednak wolałabym abyś był przy niej w tym czasie. - Powiedziałam.
- Aktualnie jestem w lesie, ale zaraz postaram się tam być. - odpowiedział.
- Jak to w lesie? Halo Robert, czy coś jest nie tak? Masz jakieś wiadomości od Igora? - spytałam, ale połączenie zostało już dawno rozłączone.
Usiadłam z powrotem na łóżku, czułam Igora tak blisko, a nie mogłam mu w żaden sposób pomóc. A co jeśli Mario już go dopadł? Nie przeżyłabym tego, choćby miało się to skończyć moja śmiercią, rzuciłabym się na Mario i czym prędzej go rozszarpała. Mało mu było mojej rodziny, musiał zabierać mi jeszcze kogoś na kim mi zależy i kogo kocham?
- Coś nie tak? - spytała Marta widząc moje łzy, a następnie mnie przytuliła.
- Wszystko jest nie tak, to że tu jesteś też nie jest tak jak powinno być - zaszlochałam.
- Nie mów tak - powiedział Robert stojąc już za mną.
- Masz jakieś wiadomości o Igorze? Co robiłeś w lesie ? -  Spytałam dłużej już nie mogąc wytrzymać w niepewności.
- Powiem Ci innym razem, a teraz zbieraj się do szkoły. - rozkazał spychając mnie za drzwi.
- Robert! - krzyknęłam w gniewie.
- Wybacz, powiem Ci później, idź prosto do szkoły i nie rób głupstw - dodał i zostawił mnie samą na korytarzu.
Nie mogłam już tego znieść. Adrenalina i ciekawość zmuszały moje nogi do biegu. Robert był w lesie, a więc w miejscu, w którym nie przebywał dosyć często, w miejscu, w którym coś musiało się wydarzyć i to tam właśnie muszę teraz być. Miałam świadomość że nie mam zegarka i każde zagrożenie wampira spowoduje posłuszeństwo w moich oczach, ale jakąkolwiek cenę musiałabym zapłacić za życie Igora i tak go uratuje. Nie miałam stuprocentowej pewności co do jego obecności właśnie w tym miejscu, być może się myliłam i właśnie zastanę coś czego nie chcę widzieć, ale takie ryzyko jest godne poświęcenia. Igor, jest kimś na kim za bardzo mi zależy, ale wiem, że robię słusznie i on zrobił by zupełnie to samo gdyby chodziło o moje życie, jestem jego dłużniczką i nie mogę go pozostawić samemu sobie. Jeśli Mario go znalazł zrobię wszystko, żeby dał mu odejść wolno. Przeszłam koło swojego domu szybkim krokiem i za niedługo dotarłam do gęstwiny lasu pokrytego białym i mroźnym puchem. Nie wahając się zanurzałam się dalej w jego tajemniczości i ponurej kolorystyce. Nie mogłam się dosłyszeć żadnej żywej duszy, wszystko wydawało się jakby zamarło lub zatrzymało się w czasie. Przeszłam przez polanę, na której nie miałam zbyt dobrych wspomnień, a następnie zanurzyłam się w dalszej gęstwinie lasu.
- Igor ! - krzyczałam mając nadzieję na odpowiedź.
- Igor - nie poddawałam się.
Nagle z zamyśleń i wołania wyrwał mnie dzwonek telefonu.
- Tak? - spytałam.
- Nina, gdzie ty jesteś? - spytał spanikowanym głosem Robert.
- Nie mam teraz czasu, z resztą nie muszę Ci mówić wszystkiego, w końcu ty też wiele rzeczy przede mną ukrywasz - odpowiedziałam.
- Nina wynoś się stamtąd jak najszybciej! - krzyknął przyprawiając mnie o dreszcze strachu.
- Nie, szukam Igora, a skoro nie chcesz mi nic powiedzieć w tej sprawie to znajdę go na własną rękę. - powiedziałam stanowczym tonem.
- Tam nie ma żadnego Igora! - odpowiedział.
- To w takim razie co robiłeś w lesie? - spytałam podejrzliwie.
- Powiem Ci tylko najpierw stamtąd wyjdź - zakomunikował.
Rozglądnęłam się w celu znalezienia drogi wyjścia, jednak tak jak myślałam, nie miałam żadnego pojęcia gdzie jestem i jak się stąd wydostać.
- YYyy...A możesz mi powiedzieć przed kim tak uciekałeś? - spytałam z histerią.
Niestety zanim Robert zdążył mi odpowiedzieć, moim oczom ukazał się futrzasty wilk z wyszczerzonymi kłami.






Jak myślicie co dalej? Jedyne co mogę zdradzić, to to,że to ostatni rozdział, w którym jeszcze jest w miarę spokojnie ;) Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem i liczę na tyle samo ponownie ;)


Rozdział 23 - 19.05
Rozdział 24 - 26.05

3 komentarze:

  1. Witam tu recenzje Opowiadań.
    Ze względu na to że Lydia od kilku dni ma "przerwę" proszę o wybranie w ciągu najbliższych trzech dni inną dziewczynę do ocenienia. W innym przypadku sama przydzielę kogoś.
    Pozdrawiam, Emily S.

    OdpowiedzUsuń
  2. a jednak wilkołaki bądź zmiennokształtni
    rozdział jak zawsze świetny ;)
    miłego pisania, nie mogę już doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Znakomity rozdział. Nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń