niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 27

Przetarłam oczy czując pod opuszkami zaschniętą krew, rozprowadzoną po całym moim ciele. W pomieszczeniu było ciemno, jednak dostrzegłam kątem oka kuchnię. A więc dalej byłam w salonie na kanapie, świetnie. Nagle przypomniałam sobie ostatnie słowa jakie do mnie dotarły przed utratą przytomności " No chyba, że chcesz żebym spotkał się z Twoim bratem". Poczułam pieczenie na policzkach, które spowodowały lecące słone łzy. Skuliłam się z nagłego przyrostu bólu w okolicach brzucha i lekko jęknęłam, starając się zrobić to jak najciszej, aby nikt mnie nie usłyszał. Zbierając ostatnie resztki swoich sił sturlałam się z sofy, przy czym towarzyszył mi kolejny jęk wydobyty z moich ust. Czułam okropny smak suchości w całej jamie ustnej, nie wspominając już o żołądku, który został zagłuszony przez ból brzucha i siniaków występujących na całym ciele. Podczołgując się pod samą wysepkę w kuchni, chwyciłam niezdarnie jedną ręką trzeciej szafki od dołu, natomiast drugą zahaczyłam o blat, skutecznie stojąc już na dwóch nogach i opierając się z całej siły na wyspie. Jedynie co zobaczyłam to kran, oczywiście przy ścianie. Przez chwilę zastanawiałam się jak to zrobić, żeby się tam zostać, a jednocześnie nie przewrócić. Postanowiłam zrobić to jak najporządniej, czyli szybko i niezdarnie zrobić dwa kroki. Auć! Poczułam pod opuszkami palców sączącą się czerwoną ciecz. No tak, rozbite szkło, no ale czego można się spodziewać w tak nienormalnym domu. Chwyciłam prawą ręką najbliższą leżącą szklankę, a lewą odkręciłam korek skutecznie nalewając do niej wodę. W mgnieniu oka zrobiłam kilka łapczywych łyków, nie zwracając uwagi na zbliżające się kroki.
- Pozwoliłem Ci pić? - syknął nerwowo Louis, zapalając światło przez co zostałam zmuszona do zamknięcia na chwilę powiek.
- Gdzie jest Mario, co z moim bratem? - zaczęłam histeryzować dalej opierając się całym swoim ciężarem o blat.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - odpowiedział lekko dalej stojąc przy włączniku światła. - Najpierw mi odpowiedz. - dodał lekko wykrzywiając usta w chytrym uśmiechu.
- Nie - ledwo wydusiłam.
- Ale co nie? - zachichotał robiąc małe kroki w moją stronę. Widząc mój narastający strach z każdym skróceniem między nami odległości rozpromieniał się coraz to bardziej.
- Nie ... pozwoliłeś mi ... się napić ... wody - odpowiedziałam ochrypłym głosem.
Ponownie poczułam jego zapach i oddech tuż za mną. W tym momencie moje ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa.
- Bo ktoś jeszcze pomyśli, że przyszło trzęsienie ziemi - powtórnie zachichotał tuż nad moją głową bawiąc się przy tym moimi włosami.
- Co z moim bratem? - spytałam przez płacz.
- Chcesz coś zjeść? - spytał dalej będąc w tej samej pozycji i denerwując mnie swoim dotykiem.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - wydusiłam co spowodowało u niego wybuch śmiechu.
Nagle poczułam jak przerzuca sobie moje ciało przez ramię, przez co ponownie widziałam tylko skrawek podłogi i plecy Tomlinson'a. Prawdopodobnie wyszliśmy z kuchni i kierowaliśmy się w górną część domu.
- Szybko się uczysz - dodał zadowolony spuszczając mnie ze swoich ramion po kilkunastu krokach. Chciałam się szybko od niego oderwać jednak Louis chwycił mnie od tyłu, wtulając się teraz w moje włosy. Obrzydzenie podchodziło mi już do gardła, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał aby ani drgnąć. Oplótł mocnym uściskiem swoje ręce w okół mojej talii, sprawiając przy tym ból wszystkich ran na brzuchu. Staliśmy tak przez dłuższy czas, co pozwoliło mi na ocenę pomieszczenia, w którym się aktualnie znajdowaliśmy. Pokój był również gustownie urządzony, tym razem w nieco ciemniejszych kolorach brązu i szarości. W zasadzie poza kominkiem po prawej stronie, dwoma fotelami i sofą na środku. nie było nic więcej.  Czułam coraz bardziej narastające napięcie wewnątrz mnie i mocniejszy uścisk. Nie wiedziałam czego się spodziewać, w końcu ile można stać tak bez żadnego ruchu w miejscu.
Nagle usłyszałam głos, który sparaliżował mnie doszczędnie. Drzwi się lekko uchyliły, a ja czułam jak cały świat i wszelka nadzieja roztrzaskuje się na miliony kawałeczków, których już nigdy nie będzie dało się posklejać.
- Siostra! - krzyknął uradowany Franek na mój widok wchodząc do pokoju wraz z Mario za rękę.
- Franek, co ty tutaj robisz? - krzyknęłam w rozpaczy. Mimowolnie chcieliśmy się do siebie zbliżyć jednak ani Mario ani Louis nie pozwolili nam na ten manewr. Mocno poddenerwowana teraz skierowałam wzrok na Mario, czułam jak cała się gotuję od środka z gniewu, a zarazem totalnej paniki i histerii.
- Nie mieszaj go w to wszystko. - warknęłam powodując u Gotze lekki uśmiech zadowolenia.
- A to zabawne - parsknął - Przypominam Ci, że to wszystko już by się dawno skończyło gdybyś umarła zgodnie z przeznaczeniem w styczniu. - dodał.
Momentalnie mnie zamurowało od środka. Mario miał rację, gdybym nie użalała się nad własnym losem, żadna krzywda przeze mnie by się teraz moim najbliższym nie działa. To wszystko było kompletnie bez sensu, ale nie wyklucza to faktu, że dziecko nie powinno mieć z tym nic wspólnego.
- To jest dziecko - wydusiłam przez pierwsze szlochanie.
- A to jest moje dziecko - Mario wskazał na wchodzącego do pomieszczenia Haydena, Haydena, który był wilkiem i przecież miał zginąć, wtedy na polanie.
- Co on tu robi?! - spytałam w szoku.
- Postanowiłem zrobić pewien eksperyment łącząc wilka wraz z wampirem. - wytłumaczył klepiąc po plecach ledwo przytomnego Hayden'a. - Dlatego najpierw musiałem go zabić dać trochę swojej krwi, a później niestety, pewnie znasz już historię od swoich kochasi, aby dokończyć swoją przemianę musi zabić człowieka. - dodał szczerząc swoje zęby.
- Co niby ja i Franek mamy z tym wspólnego? - spytałam zaczynając się wiercić.
- W zasadzie nic, ale chciałem popatrzeć jak cierpisz, więc wymyśliłem pewien scenariusz. - odpowiedział tym razem głaszcząc Franka po głowie. Na ten widok wpadłam w panikę, zaczęłam krzyczeć, kopać i gryźć, żeby tylko się uwolnić i uciec stąd jak najdalej z Frankiem. Jego oczy były przerażone, stał nieruchomo nie wiedząc co dalej zrobić,był taki niewinny.
- Nie możesz tego zrobić - krzyknęłam przez łzy nie słysząc żadnej odpowiedzi tylko śmiechy.
Widziałam jak Mario podsuwa Franka w ręce Hayden'a, a ten wgryza się w jego szyję, podtrzymując jego wiotkie ciało swoimi łapskami. Zaczęłam krzyczeć jak nigdy dotąd, jednak Tomlinson skutecznie przymknął mi dłonią usta. Cały świat, wszystko teraz nie miało dla mnie znaczenia, to koniec. Widząc opadające i zalane z krwi ciało Franka upadłam bezradnie na kolana, chowając głowę w rękach.
- Oj, już się tak nie mazgaj. - parsknął śmiechem Mario klepiąc mnie po plecach.


***


Nie pamiętam nic co miało potem miejsce. Nic już dla mnie nie miało żadnego znaczenia i sensu istnienia. Siedziałam teraz sama łazience, której wejście prowadziło do pokoju, w którym znalazłam się na początku swojego pobytu tutaj. Zamknęłam drzwi na klucz, chociaż i tak tylko ja nie mogłam ich otworzyć, cała reszta poradzi sobie z nimi pewnie bez problemu. Kątem oka zerknęłam na beznadziejną dziewczynę w lustrze. Jej włosy były posklejane od krwi, łez i innych świństw, o których nie chciałam nawet myśleć. Liczne rany na ciele, sińce, przekrwione oczy i usta. Tak właśnie wyglądała dziewczyna, która jest nikim i bez nikogo na tym świecie. Zdjęłam wszystkie ubrania z siebie i ułożyłam się wygodnie w wannie. Powoli odkręcając kurek, ciepła woda zaczęła wypełniać prawie całą wannę. Kiedy stwierdziłam, że już dostatecznie się jej nalało chwyciłam żylętkę, którą już wcześniej znalazłam w szafce pod kranem i skutecznie przejechałam nią po ręcę od łokcia po nadgarstek. Powtórzyłam tak jeszcze kilka razy, a następnie zmieniłam kierunek, tym razem prostopadle do wcześniejszych ran. Nie czułam bólu, wręcz przeciwnie ulgę i nadzieję na lepszy świat. Oparłam głowę o krawędź wanny i czułam jak powoli odpływam w białą przyjemną otchłań.






To już przedostatni rozdział "Części II" i uważam, że troszkę za krótki :( Obiecuję zrewanżować się w finale i napisać jak dotąd jak najdłuższy i najciekawszy rozdział jaki kiedykolwiek czytaliście :) A tymczasem pozdrawiam i życzę miłego dalszego czytania, oczywiście komentujcie :*

P.s. Chętnych zapraszam na głosowanie w konkursie "Blog miesiąca" na stronach:

http://spisfanfiction.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html
http://spis-blogow-1d.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html


Rozdział 28 (Finałowy "Części II") - 22.06.

!!!

Prolog / Zapowiedź "Części III" - 01.07. 

5 komentarzy:

  1. 1. Możesz zgłosić się do oceny, jeżeli Twój blog:
    f) ma wyłączoną opcję blokowania kopiowania treści.

    Oto fragment regulaminu Ocenialni Shiibuya. Proszę o jak najszybsze zdjęcie blokady kopiowania, ponieważ taka blokada bardzo utrudnia pracę, jeśli chodzi o poprawianie błędów. Najlepiej, abyś zrobiła to zaraz po przeczytaniu tego komentarza. Jeżeli bardzo Ci zależy na tym, aby nikt nie kopiował treści, bacznie obserwuj moją kolejkę i, jeżeli znajdziesz się na drugim miejscu, wyłącz blokadę. Po publikacji oceny będziesz mogła znów włączyć blokadę. Nie jestem zbyt pozytywnie nastawiona, abyś wysyłała mi rozdziały na e-mailu bądź gg. Jeżeli nie zastosujesz się do jednej z moich propozycji, będę zmuszona wystawić ocenę. A tego żadna z nas nie chce, prawda? Także proszę o jak najszybszą reakcję.
    Pozdrawiam, Aithnne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli masz jakieś pytania to pisz na e-maila (aithnne@gmail.com), gg (24399121) lub napisz na http://aithnne.blogspot.com/ w zakładce "Pytania".

      Usuń
  2. bardzo fajny rozdział :) jest serio super ;)
    http://fantastic-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :) czekam na następny z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ważna informacja w sprawie bloga miesiąca lipiec na http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com/2014/06/blog-miesiaca-lipiec.html

    Pozdrawiam, założycielka Dems

    OdpowiedzUsuń