wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 29

"CZĘŚĆ III"

Zaczęły się wakacje, dzieci cieszą się z dni wolnych od nauki, rodziny wyjeżdżają w celach odpoczynku. Ludzie bawią się i radują czasem beztroski, dniem dłuższym od nocy, słońcem i  wodą. Rośliny kwitną, a zwierzęta odpoczywają. Rodzina pierwszych wampirów świętuje swoje powodzenie związane poniekąd z moją tak zwaną śmiercią, mój "przyszywany" brat nie żyje, a przyjaciółka powoli na moich oczach zamienia się we krwiopijce, tak tego potwora który rujnuje moje życie odkąd się tylko urodziłam.
- Nina nie myśl tyle. - nagle wyrwał mnie z zamyśleń Igor.
- Nie myślę. - odparłam zimno leżąc na łóżku dalej gapiąc się w sufit swojego pokoju.
Chłopak wypuścił tylko powietrze z ust i wyszedł z pomieszczenia. Nie miałam ochoty na kolejne głupie pogawędki o tym, że nie mogę się załamywać i że moje życie wcale nie straciło jeszcze sensu. Dlaczego oni się tak okłamuja i próbują wcisnąć mi ten sam kit? Miałam umrzeć, oni mi w tym tylko przeszkodzili. Miałam odpocząć i spotkać się z Frankiem, tatą oraz całą moją biologiczną rodziną. No nie do końca całą, zapomniałam o niejakiej Kornelii, kuzynce. Nie wiem jak wygląda, czy jest podobna do mnie i jaki ma charakter, ale wiem że czaruje i dzięki tej mocy jest zdala chroniona od Mario w przeciwieństwie do mnie. Igor wyjaśnił mi, że to ja mogłam tylko uczynić swoją śmiercią, Mario nieśmiertelnym, ponieważ jako jedyna ze swojej biologicznej rodziny byłam całkiem "normalna", a dokładniej nie uzyskałam mocy czarownicy, jaką miała każda moja przodka i przodek. A więc moja biologiczna rodzina to klan czarownic i czarowników, na dodatek moja mama, która wychowywała mnie prawie od urodzenia wpadła w depresję po śmierci swojego jedynego rodzonego synka. Kocham ją i nie dopuszczę do tego aby całkowicie się załamała. Jak ostatnia ofiara zeszłam z łóżka i nie patrząc na to jak wyglądam i czy mogę wystraszyć kogoś swoim aktulanym beznadziejnym urokiem osobistym, zeszłam na parter domu, gdzie znajdowało parę osób z mojej przyszywanej rodziny.
- Cześć Nina! - krzyknął wujek Robert wraz z ciotką Jolą.
- Hej - odpowiedziałam nieco ozięble na co oby dwoje postanowili mnie wyściskać.
- Tak nam przykro - Dodała ciotka powodując u mnie potok łez.
Następnie przywitałam się kolejną z ciotką Marią i jej córką Hanką, kuzynem Grześkiem. Przeszłam do kuchni, gdzie mama przygotowywała dla wszystkich kawę lub herbatę.
- Cześć mamo - mocno ją wyściskałam i cmoknęłam w policzek.
- Witaj kochanie - odpowiedziała bez entuzjazmu nawet na mnie nie zerkając.
Stwierdziłam, że nie ma sensu stać w tym tłoku pełnym łez i rozpaczy, więc usiadłam zdala od wszystkich na kanapie w salonie. Oczywiście nie powiedziałam mamie całej prawdy o śmierci Franka, chociaż wiem że to powinnam zrobić. Powinna wiedzieć jak było na prawdę, co się stało i dlaczego mnie przez tak długi okres nie było w domu. Powinna wiedzieć o tych wszystkich rzeczach jakie przydarzyły się w ciągu tego roku. Pamiętam jak sama robiłam jej wyrzuty sumienia o to, że nie powiedziała mi prawdy, a ja? Ja robię zupełnie to samo, a w dodatku zagłębiam się w coraz większe kłamstwa.
- Nina - wyrwał mnie głos mamy z zamyśleń.
Mama stała przede mną wraz z ciemnowłosą o wyrazistych rysach dziewczyną, klepiąc ją przyjacielsko po ramieniu.
- Chciałam Ci kogoś przedstawić. - dodała.
- Cześć jestem Kornelia - oznajmiła dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy.
Na te słowa momentalnie wstałam i patrzyłam się jak osłupiała w mamę.
- To może ja was teraz zostawię same - blondynka szybko wrociła do swoich gości w kuchni sprawiając między mną, a Kornelią dziwną ciszę.
- Zareagowałaś już tak jakbyś wiedziała z góry kim jestem. - oznajmiła dziewczyna panosząc się na sofie.
- Owszem - odpowiedziałam oschle, widać było na pierwszy rzut oka, że nie należy do grzecznych, miłych i solidarnych.
- Też Ci zawrócił w głowie, co ? - powiedziała ze śmiechem. - Szczerze współczułam Ci kiedy dowiedziałam się, że żyjesz. Wiedziałam co Cię czeka prędzej, czy później, ale nie miałam zielonego pojęcia, że Igor kiedykolwiek zwróci na Ciiebie uwagę. - prychnęła.
- Po co tu przyszłaś, nabijać się ze mnie? - spytałam nie wiedząc co się dzieje.
- Nie, przyszłam po Twoje słowo "dziękuję" oraz po prawdę. Chcę dowiedzieć się, czy ten tchórz chociaż powiedział Ci to na co sobie zasłużyłaś. - dodała mierząc mnie wzrokiem.
- Szczerze? Miałam Ci podziękować, ale teraz stwierdzam, że Ci się to wcale nie przyda,  a całą inna jakąś prawdę możesz sobie wsadzić w dupę, bo nie mam ochoty dłużej z Tobą rozmawiać i proszę abyś w tej chwili opóściła ten dom! - krzyknęłam czując, że mamy widownię. Nagle w domu zrobiło się cicho, a wszyscy skierowali swój wzrok na mnie i na Kornelię. Dziewczyna wstała wraz z towarzyszącym jej kpiącym uśmiechem i wyszła z taką gracją, że aż Grzesiek zachłysnął się łykiem wody. Czułam jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu,więc również wstałam i uciekłam szybko do swojego pokoju. Pospiesznie zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się twarzą w łóżko, dalej już leżąc nieruchomo.
- Nie płacz proszę - poczułam ciepły dotyk Igora na łopatkach.
Momentalnie obróciłam się i usiadłam obok niego.
- Dlaczego teraz każdy coś ode mnie chce i ma pretensje - wybuchłam płaczem chowając twarz w dłoniach, na co chłopak mocno mnie przytulił do siebie.
- Była tu dzisiaj Kornelia. - wyszeptałam czując jak wszystkie mięśnie Igora napinają się.
- Jak to była? - spytał niedowierzając.
- Moja mama przyszła mi ją przedstawić - wyjaśniłam mocniej wtulając się w tors chłopaka.
- Mówiła coś? - dalej napinał nerwowo mięśnie.
- Nic, z gburowatymi i przemądrzałymi osobami nie mam ochoty rozmawiać. - odparłam na co Igor mocno się uśmiechnął.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez moment wtuleni, a następnie oby dwoje pogrążyliśmy się w głębokim śnie.


***

Czując lekki oddech Niny miałem pewność, że zasnęła. Nie tracąc czasu na nic wyszłem przez okno i pobiegłem wprost do lasu na polanę, gdzie miałem się spotkać z Kornelią. Przystanąłem na chwilę pod drzewem czekając na dziewczynę aż się zjawi. Na niebie świecił srebrzysty księżyć, w oddali dobiegały ciche odgłosy leśnych, dzikich zwierząt, a wiatr lekko szumił gałęziami drzew. Nagle zobaczyłem na środku polany brunetkę średniego wzrostu, która stała do mnie tyłem w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów.
- Dalej jesteś mało doświadczonym wampirkiem - rzuciłem słowa w stronę dziewczyny, stawiając ku niej kilka kroków.
- A ty dalej kusisz uśmiechem - odwzajemniła odwracając się w moją stronę.
- Nie przyszłem tu abyś prawiła mi komplementy - dodałem napinając mięśnie.
- Ah no tak, też wolę przejść od razu do konkretów. - głęboko się uśmiechneła i szybko przybliżyła swoją chłodną dłon do mojego policzka.
- Byłaś u Niny - oznajmiłem niecierpliwiąc się i odrzucając jej gest.
- No i co z tego ? - odpowiedziała chłodnym wzrokiem krzyżując ręcę.
- To, że Twoja noga już więcej tam nie postanie. - syknąłem.
- A co boisz się prawdy ? A może bardziej odrzucenia ? - prychnęła.
- Przyrzekliśmy coś sobie, zadzwoniłem do Ciebie tylko dlatego, bo miałaś pomóc Ninie odzyskać życie, a później obiecałaś, że opuścisz to miejsce raz na zawsze i już nie będziesz mnie szukać, Roberta, ani Niny. - przypomniałem.
- Cóż zmieniłam plany, pozostanę tu jeszcze przez jakiś czas, muszę pozałatwiać kilka spraw. - dziewczyna zmrużyła oczy, a następnie puściła mi oko i zniknęła w gęstwinie.


***


Obudziły mnie silne promienie przebijające się do mojego pokoju. Igor spokojnie spał tuż obok mnie lekko pochrapując. Postarałam się go nie obudzić, więc wstałam delikatnie i po cichu zeszłam do toalety. Wzięłam prysznic, po którym zeszły kolejne strupy z ran, ubrałam się w letnią sukienkę, rozczesałam mokre włosy i ubrałam okulary przeciwsłoneczne, tak aby nikt nie widział moich oczu, a raczej opuchlizny znajdującej się w okół nich.
Zjadłam szybko zwykłe płatki z mlekiem i wyszłam pospiesznym krokiem z domu. Dzisiaj miałam zamiar dzień spędzić z Martą. Kiedy już znajdowałam się przed domem państwa Bennett nacisnęłam delikatnie dzwonek do drzwi, a już po chwili otworzyła mi je mama Marty wraz ze współczującą miną. Nie ma nic gorszego, jak człowiek chce zapomnieć o złych chwilach, pragnie to w jakiś logiczny sposób pozbierać i wytłumaczyć, a ludzie na każdym kroku przypominają Ci koszmar w dodatku sami się nakręcając.
- Tak mi przykro kochanie. - kobieta mocno mnie przytuliła na co ja zrobiłam, tylko grymas na twarzy.
- Przyszłam do Marty, jest może? - spytałam wskazując palcem na okno jej pokoju.
- Tak jest, tylko nie wiem co się ostatnio z nią dzieje. Choruje i leży cały czas w swoim pokoju odkąd zaczęły się wakacje, a czasami wpada w takie wybuchy paniki ... - zaczęła pani Bennett.
- Może po prostu zły okres ? - przerwałam jej i udałam się do pokoju na pierwsze piętro.
Lekko zastukałam w drzwi, ale nie słysząc żadnej odpowiedzi powtórzyłam jeszcze ten sam manewr.
- Marta? To ja Nina. - wydusiłam mając nadzieję, że zaraz doczekam się odpowiedzi.
- Trzeba było tak od razu, wchodź - krzyknęła ochrypniętym głosem.
Pospiesznie zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku przy dziewczynie.
- Jak się czujesz ? - spytałam troskliwie nie mogąc na to patrzeć i mając świadomość, że to wszystko jest moją winą.
- Coraz lepiej, tylko nie wiem czy się obrazisz, czy przyjmiesz to jako komplement, ale z dnia na dzień coraz ładniej pachniesz. - wyszczerzyła zęby w wielkim uśmiechu.
- Wolę przyjąć to jako komplement. - odwzajemniłam uśmiech.
- Ważne, że tu jesteś i tylko to się liczy. - dodała nagle smutniejąc.
- Coś się stało ? - spytałam nagle w szoku.
- Wczoraj dowiedziałam się od Kornelli, że zaklęcie które miało przemienić Mario w niepokonalnego mogło nie zadziałać - Proszę, cieszmy się chwilą, tym co jest teraz, a słowo Kornelii ma dla mnie jak najmniej wiarygodne znaczenie. - przerwałam dziewczynie.
- Poznałaś ją już? - spytała w zdumieniu.
- Niestety, a tak w ogóle nie za często ze sobą przebywacie? - spytałam śturchając ją żartobliwie łokciem w biodro.
- Nie no coś ty, wczoraj tylko na chwilę wpadła, a tak to widziałyśmy się w dniu kiedy Cię ratowaliśmy, ale wydawała się być dosyć sympatyczna. Ta zdradziecka ... - urwała i wybuchłyśmy śmiechem dalej obgadując resztę ludzkości tego świata.
- Słyszałaś to? - nagle dziewczyna mocno spoważniała i staneła już na dwóch nogach przed oknem szukając czegoś w zapadającym zmroku. Nawet nie miałam pojęcia, że aż tak mi szybko u niej leci czas.
- Ja nic nie.. - uciszyła mnie momentalnie ręką.
Gestem nakazała mi schować się szybko do szafy, a sama usiadła na łóżku z bladą jak kreda twarzą, wyczekując aktualnie kogoś z zewnątrz.






Jak się podoba pierwszy rozdział kolejnej części ? Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie w licznych komentarzach i postaracie się odpowiedzieć na pytanie " Kto przyszedł do Marty?" .
Pozdrawiam ! :)



Rozdział 30 - 15.07
Rozdział 31 - 22.07

3 komentarze:

  1. Hej :) Postanowiłam nominować twojego bloga do Libster Award :) Więcej informacji znajdziesz na http://everythingispossibleniallharry.blogspot.com/2014/07/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń