wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 31

- To nie jest ... po prostu. - nie wiedziałam jak się wytłumaczyć, bo tak na prawdę nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie.
- To zadziwiające, że nawet kiedy mi się wydaję, że Cię zabiłem, to i tak mi się to nie udaje. - usłyszałam delikatny szept Mario, tuż przy moim uchu.
- Bo ja ... - urwałam, bo mi przerwano.
- Teraz już przynajmniej znam odpowiedź na wiele, nurtujących mnie pytań. - wtrącił i nagle zniknął w ciemnościach domu.
Miałam nadzieję, że sobie poszedł, że zostawił mnie samą i już nie wróci, jednak los nie był dla mnie, aż tak dobroduszny. W pewnym momencie zaświeciło się światło, a ja ujrzałam stojącego Mario w kuchni. Pierwsze co przykuło moją uwagę, to trzymany przez niego nóż kuchenny. Wpatrywał się tak we mnie bez żadnego wyrazu, a ja czułam jak ciało odmawia mi posłuszeństwa.
- No to zaczynamy naszą zabawę. - lekko przymrużył oczy i wykrzywił usta w wredny sposób.
Usłyszałam jak przełknęłam głośno ślinę i poczułam narastające ciśnienie wewnątrz mnie. Tak znane uczucie prztrwania, nagle dodało mi adrenaliny i mniej racjonalnego myślenia. Momentalnie rzuciłam się biegiem w stronę wyjścia. Mario bez mniejszego problemu zatorował mi przejście i z zupełną swobodą przerzucił mnie przez ramię.
- Coś Ci się stało, czy ktoś odciął Ci język? - zadrwił kierując nas w stronę kuchni.
Czekał zapewne na odpowiedź, której się nie doczeka. Nie mam ochoty się do niego odzywać, bo i tak to nic nie da. Niech sobie rozmawia sam do siebie.  Tak jak myślałam, położył mnie na wysepce kuchennej, wcześniej wszystko z niej strącając.
- Spkojnie zaraz zaczniesz mówić i radzę Ci się nie ruszać z tąd. - ostrzegł po czym otworzył jedną z szafek, w której znajdowało się pełno otwieraczy i puszek.
Kiedy tak grzebał bez sensu w moich rzeczach, wstałam po cichu na nogi i delikatnie ruszyłam w stronę drzwi.
- Wydawało mi się kochanie, że coś przed chwilką do Ciebie mówiłem. - powiedział nieco ostrzejszym tonem ponownie kładąc mnie na blat.
- Hmm, ciekawe jak to działa - uśmiechnął się do mnie, a kątem oka zauważyłam w ręce otwieracz do szampana i wystający szpikulec który zawsze ma za zadanie wbić się do korka.
Kiedy już dostrzegłam go wbitego całkowicie w górną część mojego uda, poczułam jak cała blednę. Co dziwne, nie czułam bólu, a Mario z każdą sekundę kaleczył moje ciało tym samym przeklętym otwieraczem.
- A jak na to zareagujesz? - wyszczerzył się jeszcze bardziej, ukazując mi przed oczami ostrze noża.
- Ja przep... przepra.... szszam. - zająkałam się, kuląc swoje ciało i miejąc nadzieję, że wtedy mnie mniej widać i, że będzie mniej boleć.
Odczucie ran coraz bardziej narastało, a w głowie powstawał mi coraz większy szum, zagłuszający myśli. Gotze delikatnie przejechał ostrzem wzdłuż mojej ręki, a następnie powtórzył ten sam ruch, tylko bardziej przyciskając je do mojej skóry.
Lekko zasyczałam nie mogąc już wytrzymać mojego napięcia wewnątrz, co tylko jeszcze wzmocniło radość u Mario.
Nagle Mario gdzieś zniknął, a ja usłyszałam potworny łomot, gdzieś w głębi domu. Natychmiast wstałam, ale zaraz już tego gorzko pożałowałam, czując, że z bólu nie potrafię nawet ustać. Usiadłam, opierając się głową o wyspę i próbując dosztrec co się dzieje. Doznałam szoku, wszystko było porozwalane, komoda w przedpokoju wywrócona, jedna ściana calkowicie popękana, wieszak połamany na kilka kawałków.
- Halo? - czułam jak mój głos drży.
- Halo! - postarałam się zabrzmieć nieco głośniej, aby mogł ktoś mnie usłyszeć.
Nagle przede mną stanął Robert wraz z Igorem pomagając mi wstać.
- Wyjdź, nie potrzebuję Waszej pomocy - warknęłam omijając ich.
- Gdyby nie my już byś zginęła. - zaprotestował brunet na co odwróciłam się i splotłam ręce na krzyż.
- Jeśli o to Wam chodzi, to powiem to... dziękuję, a teraz wyjdźcie i zostawcie mnie w spokoju. - oznajmiłam i wyszłam do siebie do pokoju.
Słysząc czyjeś kroki tuż za mną, przeklnęłam pod nosem kilka słów, a następnie usiadłam bezradnie na lóżku, gapiąc się bez sensu w sufit.
- Mogę wejść? - spytał prawie szeptem Robert, lekko wystawiając głowę zza drzwi.
- Wydaję mi się, że już chyba wyraziłam się jasno, dosłownie jakieś 5 minut temu. - odpowiedziałam nerwowo wzdychając.
Robert widząc w jakim stanie, delikatnie zamknął za sobą drzwi i usiadł na przeciwko mnie, dotykając mojej dłoni.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytał wwiercając swój wzrok w moje oczy.
- Tak też myślałam. - schowałam twarz we własnych dłoniach, czując jak zaraz polecą pierwsze łzy.
- Wiedziałem, ale nie chciałem Ci o tym mówić. Widziałem jacy byliście szczęśliwi, a poza tym Igor prosił mnie, abym Ci nic nie wspominał. - zaczął się tłumaczyć.
- I dlatego przez ten cały czas mnie oby dwoje okłamywaliście? - wyszlochałam czując się coraz słabsza.
- Przepraszam, lepiej będzie jakoś zaopatrzyć te rany - brunet wskazał z niesmakiem na cieknącą krew.
- Zaraz to przemyję. Zastanawia mnie tylko czego chcecie? Od początku kiedy Was spotkałam, wiedziałam, że tak naprawdę nie ma nic za darmo i macie jakieś oczekiwania, a teraz już wiem dlaczego. Po prostu byłam kolejna do zabicia na liście Igora. - Czułam jak pod koniec wypowiedzianych tych słów załamuje mi się głos.
- Zapomnij o tym, ja nie chciałem Cię skrzywdzić i nigdy na to nie pozwolę - powiedział prawie szeptem. - Kocham Cię. - Nagle zbliżył się do mnie łącząc nasze usta we wspólną całość.










Tak wiem krótki, ale mam nadzieję, że zrozumiecie :(
Może chociaż tutaj pojawi się więcej komentarzy z Waszej strony, życzę dalszych udanych wakacji i pozdrawiam! :)




Rozdział 32 - 29.07
Rozdział 33 - 05.08

2 komentarze:

  1. Twój blog jest extra, Nominuje cię do Libster Award szczegóły znajdziesz tutaj http://hi-i-am-molly.blogspot.com/2014/07/libster-blog-awards.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. twój blog został nominowany do bloga miesiąca sierpień na http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com. swoje głosy można oddawać w ankiecie po prawej stronie.

    pozdrawiem, YME Crew

    OdpowiedzUsuń